Jeden ranny w wyniku pożaru metanu w kopali "Wujek Śląsk” w Rudzie Śląskiej -Kochłowicach trafił do centrum oparzeń w Łęcznej. Jego stan jest poważny. Wymaga oddechu zastępczego. Ma poparzenia zewnętrzne i oparzenia dróg oddechowych.
– Początkowo miało do nas trafić czterech górników, ale na Śląsku zdecydowali, że ostatecznie przyleci dwóch – mówił tuż przed godziną 16 dyrektor.
Jednak kiedy helikopter z pierwszym rannym wylądował na szpitalnym lądowisku, do szpitala dotarła informacja, że drugi ranny zmarł w czasie lotu i helikopter zawrócił na Śląsk.
Do działającego od miesiąca Wschodniego Centrum Leczenia Oparzeń i Chirurgii Rekonstrukcyjnej Łęczyńskiego szpitala trafił jeden z najbardziej poszkodowanych górników, wymagający oddechu zastępczego.
Najmłodsza ofiara pożaru w kopalni miała 20 lat. Najstarszy z górników był w wieku przedemerytalnym. Stan części uratowanych jest krytyczny. Mają poparzone od 40 do 90 proc. powierzchni ciała. Wszyscy mają poparzone górne drogi oddechowe.
Poszkodowani górnicy byli transportowani m.in. do Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich i do Szpitala Wojewódzkiego św. Barbary w Sosnowcu.
Tymczasem w Bogdance żałoba. – Jesteśmy wstrząśnięci tą tragedią. Zginęli nasi koledzy ze Śląska, ale to równie dobrze mogliśmy być my – mówi Czesław Brzyski, z-ca przewodniczącego "Solidarności” w Lubelskim Węglu Bogdanka. – W tej pracy nie ma rutyny. Codziennie, gdy zjeżdża się pod ziemią jest myśl: to może być ten ostatni raz...
Nasi górnicy zapowiadają, że pomogą rodzinom ofiar z "Wujka”. – Czekamy na informacje z Katowic. I natychmiast organizujemy pomoc rzeczową i finansową – deklaruje Brzyski. – Po katastrofie w Halembie spontanicznie zebraliśmy ponad 120 tys. zł. Teraz też nie pozostaniemy obojętni. I będziemy się modlić, żeby rozmiar tej tragedii był jak najmniejszy.