Oskarżeni o brutalne zabójstwo w Ciechankach stanęli przed sądem. Marta K. i jej kochanek odpowiadają za zamordowanie jej chłopaka. Chociaż od zdarzenia minął blisko rok, ciała Mariusza Ś. nie odnaleziono.
– Mariusz był tak strasznie zakochany. To miała być ta miłość – wspominała w sądzie pani Zofia, matka ofiary. – Pamiętam jego ostatnie słowa, jak szedł do Marty. Mówił, że nie wie kiedy wróci, bo ona ma jakieś fochy.
Do zabójstwa w Ciechankach – niedaleko Łęcznej. Ofiara, 36-letni Mariusz Ś. od kilku miesięcy spotykał się z Martą K. Poznali się przez internet. Mężczyzna często wyjeżdżał do pracy w Belgii. Jak później ustalono, kiedy był za granicą, jego dziewczyna spotykała się ze swoim byłym partnerem – 49-letnim Dariuszem M.
12 kwietnia ubiegłego roku Mariusz Ś. przyjechał z Belgii rodzinnej miejscowości. Po południu poszedł na spotkanie z Martą. Jak ustalili śledczy, kobieta już wtedy planowała z Dariuszem M., że pozbędą się 36-latka.
Byli w stałym kontakcie. Wieczorem Marta i Mariusz poszli na spacer w stronę tzw. placu buraczanego i starej wagi przemysłowej. Tam, ukryty w krzakach czekał już Dariusz M. Kiedy zobaczył swoją dziewczynę w towarzystwie Mariusza, wyszedł z ukrycia, udając pijanego.
Podszedł do 36-latka i uderzył go pięścią w twarz. Z akt sprawy wynika, że później zadał mu przynajmniej trzy ciosy metalową pałką w głowie. Mariusz Ś. próbował się po tym podnieść i uciec, ale dostał kolejne ciosy. Wtedy Marta M. podała napastnikowi pistolet pneumatyczny, należący do 36-latka. Przytrzymała Mariuszowi głowę, a Dariusz M. przynajmniej cztery razy strzelił mu w skroń.
Potem jeszcze dwa razy wbił mu nóż w klatkę piersiową. Kiedy oprawcy stwierdzili, że ich ofiara nie żyje. Zabrali Mariuszowi z portfela ponad 3600 zł. Śledczy ustalili, że Marta K. i jej kochanek wywieźli ciało Mariusza do lasu w Łęcznej. Wrzucili je do rzeki Wieprz. Pozbyli się tam również pistoletu i pałki. Później wyczyścili samochód i spalili ubrania 36-latka.
– Rano Marta do mnie dzwoni i mówi, że Mariusza porwali. Powiedziała, że był winien komuś pieniądze. Zapytałam, coś ty zrobiła z moim dzieckiem. Wtedy się rozłączyła – wspominała mama 36-latka. Po tym telefonie pani Zofia zawiadomiła policję. Również Marta K. zgłosiła się do mundurowych, opowiadając historię o porwaniu. Podczas przesłuchania wyznała jednak prawdę. Ona i jej kochanek zostali aresztowani.
Mimo szeroko zakrojonych poszukiwań, ciała Mariusza Ś. do tej pory nie znaleziono. Pomimo tego Marta K. oraz Dariusz M. zostali oskarżeni o zabójstwo. Obciążają ich m.in. zeznania ze śledztwa oraz liczne ślady zabezpieczone na miejscu zbrodni i w jego pobliżu.
Sprawę rozstrzygnie Sąd Okręgowy w Lublinie. Podczas czwartkowej rozprawy udało się jedynie odczytać akt oskarżenia. Marta K. nie przyznała się do zarzutów, po czym stwierdziła, że źle się czuje. Od miesięcy bierze bowiem leki, które osłabiają jej koncentrację.
– Nie jestem w stanie zeznawać. Biorę silne proszki. Przepisała mi je psychiatra – oświadczyła Marta K.
Do sądu wezwano pogotowie ratunkowe. Na miejscu lekarz nie mógł jednak stwierdzić, czy oskarżona może brać udział w procesie. Kobieta została przewieziona do szpitala na badania. Sprawa wróci na wokandę w marcu. Obojgu oskarżonym grozi dożywocie.