W marcu może dojść do ewakuacji centrum leczenia oparzeń w Łęcznej. Ośrodek dostał w tym roku tylko 1,5 mln zł na leczenie i wykorzystał już ponad połowę tej kwoty.
W tym roku medycy z tego ośrodka uratowali życie kilkunastu osobom. – Niestety, leczenie oparzeń nie jest tanie – mówi Drozd. I podaje przykład pacjentki, której odpadła niemal cała skóra w reakcji na leki przeciwbólowe. – Jej leczenie kosztowało nas już ponad 100 tys. zł. A nie jest jeszcze zakończone. NFZ zapłaci nam jednak tylko 4 tys. zł.
Centrum w Łęcznej ma nowoczesny sprzęt i zatrudnia wybitnych specjalistów o rzadkich umiejętnościach. Ale to nie gwarantuje, że przetrwa. – Likwidacja z powodów finansowych byłaby marnotrawstwem publicznych pieniędzy, wyłożonych na organizację oddziału – mówi Krzysztof Bojarski, z-ca dyrektora ds. medycznych Szpitala Powiatowego w Łęcznej, w którym działa centrum. – Naszą nadzieją jest to, że leczymy głównie pacjentów spoza województwa lubelskiego (80 proc. hospitalizowanych). Płacą za nich inne oddziały NFZ.
Płacą, ale tylko za zabiegi ratujące życie. – Żeby zapewnić prawidłowe finansowanie placówki, kontrakt powinien być na poziomie 8–9 mln zł – szacuje Bojarski.
Centrum wystartowało w lipcu ub. roku. – Na te kilka miesięcy 2009 roku dostaliśmy 500 tys. zł. Wystarczyło, bo to był dopiero rozruch i mieliśmy mniej pacjentów. Na tej podstawie NFZ ustalił kontrakt na 2010 r. Problem w tym, że teraz na miesięczne utrzymanie potrzebujemy co najmniej pół miliona zł. Dlatego pieniądze tak szybko się skończyły – tłumaczy profesor Jerzy Strużyna, kierownik centrum.
Tymczasem NFZ twierdzi, że tegoroczny kontrakt przygotowany był z myślą o pacjentach tylko z Lubelszczyzny. – A leczeni są tam także mieszkańcy sąsiednich województw – mówi Karol Ługowski, rzecznik lubelskiego oddziału funduszu.