Czy Wschodnie Centrum Leczenia Oparzeń w Łęcznej przetrwa? Sprawą zainteresowaliśmy lubelskich parlamentarzystów.
Prof. Strużyna sprawę stawia jasno. – WCLO ma zbyt mało pieniędzy z kontraktu z Narodowym Funduszem Zdrowia, aby sprawnie działać na normalnym poziomie. Jeżeli sytuacja się nie zmieni, to WCLO może nie przetrwać do końca roku. Kontrakt, 1,5 mln zł, starczył nam jedynie na pierwszy kwartał – mówi prof. Jerzy Strużyna.
Dla porównania: odpowiednik WCLO w Siemianowicach Śląskich ma tylko 3 łóżka więcej, za to kontrakt w wysokości 17 milionów złotych na rok.
Dyrektor szpitala w Łęcznej (w jego strukturach działa Centrum) uważa, że zdobędzie pieniądze.
– Finansowanie oddziału to także pieniądze za leczenie pacjentów spoza naszego województwa. Planowane wpływy na ten rok to ponad 6 mln zł. Wraz z kontraktem daje to ok. 7-8 mln zł. Wystarczy na działalność WCLO – uważa Piotr Rybak, dyrektor szpitala w Łęcznej.
Nie zgadza się z tym prezes Polskiego Towarzystwa Leczenia Oparzeń. – Oddział musi mieć pełne zabezpieczenie w kontrakcie, nie może liczyć na tzw. migracje usług medycznych. To wirtualne pieniądze, które pojawiają się kilka miesięcy po pobycie pacjenta w szpitalu. Półtora miliona złotych, czyli niewiele ponad 100 tysięcy złotych na miesiąc, to koszt leczenia zaledwie 3–4 pacjentów! – mówi doktor Andrzej Krajewski.
NFZ nie widzi problemu. – W sytuacji dużego zapotrzebowania na takie świadczenia, wartość kontraktu może być renegocjowana w ciągu roku – mówi Karol Ługowski, rzecznik lubelskiego oddziału funduszu.
– Gdy dojdzie do katastrofy, nikt nie będzie o to pytać. Centrum musi mieć zagwarantowane w całości finansowanie z kontraktu, aby zawsze było gotowe przyjąć maksymalnej liczby pacjentów – tłumaczy doktor Krajewski.
Sprawą zainteresowaliśmy lubelskich parlamentarzystów.
– Jako posłowie PiS wystąpimy do Ministerstwa Zdrowia w tej sprawie. Mam nadzieję, że koledzy z innych partii nam pomogą – mówi poseł Beata Mazurek.
– WCLO jest potrzebne na Lubelszczyźnie i w naszej części kraju. Należy jednak działać bez emocji. Sprawą się zajmę i za kilka dni będą mogła powiedzieć więcej – mówi Joanna Mucha, posłanka PO.