Rozmowa z dr Agatą Kusto, redaktor naczelną „Pisma Folkowego” nagrodzonego właśnie prestiżową nagrodą imienia Oskara Kolberga
• Korzenie rodzinne?
- Mój ojciec Józef Wójtowicz pochodził z Babina, dawna Rzeczpospolita Babińska, moja babka Rozalia Żydek wypiekała chleb dla dziedzica. Mama jest córką szewca. Urodziła się na we wsi Wzgórze pod Bełżycami.
• Edukacja?
- Szkoła podstawowa na LSM, tam IX Liceum Ogólnokształcące im. Mikołaja Kopernika. Potem szkoła muzyczna, którą kończyłam, będąc studentką Instytutu Muzykologii KUL.
Od zawsze miałam zainteresowania muzyczne. Myślę sobie, że historia zatoczyła jakieś koło, bo mój dziadek ze strony mamy był wiejskim muzykantem, miał swoją kapelę. Na studiach zajmowałam się chóralistyką, pracowałam z prof. Kazimierzem Górskim, nawet przez pewien czas byłam drugim dyrygentem Chóru Akademickiego KUL. Ks. prof. Bolesław Bartkowski zaszczepił nam bakcyla do poznawania i badania muzycznej kultury religijnej. Dziś pracuję na UMCS w Instytucie Nauk o Kulturze.
• Twój mąż też śpiewał w chórze?
- To wszystko się łączy. Czarek śpiewał w chórze KUL, poznawaliśmy się na próbach i podczas fantastycznych wyjazdów i podróży po świecie.
• Dziś mieszkacie w Motyczu. Dlaczego akurat to miejsce?
- Było to miejsce wyjeżdżone przez nas na rowerach. Mieszkamy w domu z ogrodem, gdzie uprawiam swój zagon z warzywami. To rodzinne, mój ojciec zawsze mawiał, że ziemia nie może leżeć odłogiem. Każdy kawałek pola powinien być zadbany, a najlepiej, jeśli przynosi jakieś owoce. Mam wszystkie nowalijki, trochę drzewek owocowych i dużo truskawek.
• Czym jest miłość?
- To autentyczne uczucie, ale także zobowiązanie do poszanowania wielu aspektów tej drugiej osoby, zobowiązanie do tolerancji i odpowiedzialności za tę osobę. Jeśli coś złego dzieje się z tą osobą, mam wewnętrzną potrzebę niesienia jej pomocy.
• Kiedyś Michał Urbaniak powiedział mi, że życie to jazda tramwajem po zakrętach. Jak masz się czego trzymać, nie wylecisz z zakrętu. Czego się trzymasz w życiu?
- Jestem praktykującą katoliczką. Dla mnie wiara jest osią życia, wyznacznikiem dla wszystkich moich poczynań. Przez ten filtr przepuszczam wszystkie swoje decyzje.
• Wróćmy do twoich pasji muzycznych. Często pojawiasz się w Domu Kultury w Motyczu, prowadząc konsultacje i próby z zespołem śpiewaczym. Wiem, że jesteś „zakręcona” na punkcie ligawy, zwanej także ligawką?
- To ludowy instrument dęty z grupy aerofonów, udokumentowany już od czasu formowania się państwowości polskiej. Z dr Zenonem Koterem, moim współpracownikiem z Instytutu Muzyki robiliśmy badania terenowe do wydania tomu lubelskiego z serii „Polska pieśń i muzyka ludowa. Źródła i materiały”, zapisując w notatkach, że na ziemi lubelskiej ligawa była obecna, ale że zwyczaj otrąbiania, związany jest z tradycją adwentu, już zanikł.
Opisywałam to na łamach „Echa Konopnicy”, opisywała to Anna Niedziałek, córka miejscowego regionalisty i poety Czesława Maja, co w połączeniu z działaniami Domu Kultury spowodowało, że ten zwyczaj zaczął się odradzać.
Udało się znaleźć zabytkowy instrument, przechowywany na strychu u jednego z mieszkańców Motycza, najstarsi mieszkańcy zaczęli przekazywać wspomnienia i relacje z obrzędów otrąbiania. To wielkie odkrycie małej części tradycji muzycznych Lubelszczyzny!
• Ile lat prowadzisz „Pismo Folkowe”, które właśnie dostało prestiżową nagrodę imienia Oskara Kolberga?
- Jesienią 2013 roku zaczęłam redagować swój pierwszy numer, więc to już siedem lat. Wraz z szerokim gronem współpracowników i autorów zajmujemy się inspiracjami folklorem w muzyce oraz szeroko pojętej kulturze. Zajmujemy się twórczością muzyczną, ale nie tylko. Chcemy pokazywać, jak wygląda autentyczna kultura ludowa i jak we współczesnym świecie ludzie się nią inspirują.
• Kiedyś kultura ludowa została zaszufladkowana do kategorii cepelia. Czy można powiedzieć, że następuje renesans tej kultury i renesans czerpania z tego źródła tradycji?
- To zaszufladkowanie, które po wojnie mocno namieszało w polskiej kulturze ludowej, do dzisiaj pokutuje przez uznawanie za wartościowe jedynie stylizowanych form muzycznych, dalekich od autentycznego charakteru kultury ludowej. Natomiast jestem pewna, że możemy mówić o renesansie działań rekonstruujących muzykę i różnorodne tradycje, także poprzez twórcze inspirowanie się folklorem, co przecież jest ideą polskiego folku. Te działania wpisują się w ochronę niematerialnego dziedzictwa, do czego zobowiązuje nas konwencja UNESCO.
• Co dziś ciekawego dzieje się w muzyce folkowej w Polsce?
- Od roku, na łamach Pisma Folkowego, poświęcamy sporo miejsca na opisywanie zasadniczych nurtów i specyfiki historii polskiego folku („Kamienie milowe polskiego folku”). Mamy wybitnych rekonstruktorów muzyki, bardzo silnie strzegących źródła (Janusz Prusinowski Kompania, Remigiusz Mazur-Hanaj, festiwal Wszystkie Mazurki Świata i konkurs Stara Tradycja), którzy są u źródła, uczą się muzyki u mistrzów, grają i śpiewają razem z wiejskimi wykonawcami.
Przykładem jest choćby Paweł Grochocki z Lublina, uczeń śpiewaka pogrzebowego Jana Wnuka ze Zdziłowic, który śpiewa pieśni w imieniu zmarłych i ma w tej chwili na swoim koncie dwie bardzo udane płyty. W Lublinie mamy Orkiestrę Świętego Mikołaja, która jest ważnym promotorem ruchu fokowego w Polsce. Trzeba też pamiętać o „Najstarszych Pieśniach Europy” i tym, czym zajmuje się Jan Bernard, dziś działający przy Centrum Kultury. Warsztaty, praca u podstaw, kultywowanie najbardziej autentycznej, niestylizowanej muzyki przyniosły efekty.
Drugi nurt folku to wszechstronne inspiracje polską muzyką tradycyjną i muzyką świata oraz sięganie do tych kultur w sposób świadomy. Takim zwierciadłem, pokazującym najnowsze trendy w folku są dwa znaczące konkursy: Scena Otwarta Mikołajek Folkowych i Nowa Tradycja w Warszawie, towarzysząca festiwalowi II programu Polskiego Radia pod taką samą nazwą. Wierzę głęboko, że muzyka tradycyjna i folk mają tak silny potencjał, że tęsknota za tą muzyką może być ożywczym źródłem dla całej polskiej kultury.
Pismo Folkowe
Zostało uhonorowane Nagrodą im. Oskara Kolberga w kategorii honorowej dla osób i instytucji działających na rzecz kultury ludowej. Konkurs organizowany jest od 1974 roku. Jego celem jest nagrodzenie osób i organizacji, które wzorem Kolberga gromadzą i popularyzują wiedzę o kulturze tradycyjnej, co ma służyć jej udokumentowaniu, opracowaniu naukowemu, ochronie i zachowaniu. Jest to prestiżowe wyróżnienie dla osób i instytucji zajmujących się propagowaniem folkloru.
„Pismo Folkowe” jest wydawane nieprzerwanie od 1996 roku (do roku 2014 jako Pismo Folkowe „Gadki z Chatki”), a siedzibą redakcji, od początku istnienia czasopisma, jest Akademickie Centrum Kultury UMCS Chatka Żaka. Do końca 2019 roku wydano 145 numerów pisma. Przez 24 lata działalności stało się platformą wymiany wiedzy, doświadczeń, wydarzeń i pasji odbiorców zainteresowanych zagadnieniami z zakresu etnologii i etnomuzykologii, kulturoznawstwa i antropologii kultury. Opisuje i upowszechnia przejawy kultury tradycyjnej kontynuowanej i rekonstruowanej oraz muzyki folkowej z całym jej kontekstem. Od 2017 roku jest współorganizatorem ogólnopolskich konferencji naukowych (w ramach Mikołajek Folkowych) oraz współtworzy serię wydawniczą „EtnoBiblioteka”.
• więcej na pismofolkowe.pl