Nie wiadomo, jak poważne są obrażenia u rannego. Nic też nie wskazuje na to, że mężczyzna, który pchnął go nożem, ponownie może kogoś zaatakować. Do takich wniosków doszedł lubartowski sąd odmawiając aresztowania Tomasza D. z Ostrowa Lubelskiego.
Mimo rany, 40-letni mieszkaniec Ostrowa Lubelskiego, doszedł do domu. Nie zgłosił się do szpitala. Dopiero w czwartek rano jego szwagier wezwał pogotowie. Okazało się, że rana od noża ma około pięciu centymetrów głębokości.
Prokuratura postawiła nożownikowi zarzut spowodowania "choroby realnie zagrażającej życiu”. Grozi za to do 10 lat więzienia co oznacza, że za takie przestępstwo można umieścić w areszcie. Prokuratura o to wystąpiła. Sąd Rejonowy w Lubartowie wniosku nie uwzględnił i puścił nożownika wolno.
- Opinia biegłego lekarza jest niejasna i nie udziela odpowiedzi na pytanie, czy cios nożem spowodował chorobę realnie zagrażającą życiu – mówi Artur Ozimek, rzecznik Sądu Okręgowego w Lublinie.
Sąd doszedł więc do wniosku, że Tomasz D. mógł spowodować lżejsze obrażenia, za co grozi do 5 lat więzienia. Ponadto przyznał się, nie ma więc obawy matactwa. Według lubartowskiego sądu nie ma też obawy, że nożownik w przyszłości popełni przestępstwa przeciwko zdrowiu i życiu.
- Z tych powodów nie było podstaw do zastosowania tymczasowego aresztowania – podsumowuje sędzia Ozimek.
Dzisiaj prokuratura zdecydowała, że odwoła się od decyzji lubartowskiego sądu.