Lubartowska spółdzielnia mieszkaniowa dąży do energetycznej samowystarczalności. Na 90 blokach zamontuje farmy fotowoltaiczne o łącznej mocy 3,5 MWe. Prąd na energię cieplną przetworzą umieszczone w piwnicach budynków pompy ciepła. Koszt projektu to ok. 80 mln zł.
Spółdzielnia Mieszkaniowa w Lubartowie korzysta z projektu "Grand OZE", który finansuje Bank Gospodarstwa Krajowego. W jego ramach pozyskała 40 mln zł.
- Stawiamy na fotowoltaikę i pompy ciepła. Dzięki nim zrezygnujemy z ciepła systemowego produkowanego przez nieefektywne i drogie kotłownie miejskie. Nasi mieszkańcy w skali roku zaoszczędzą średnio 3 tys. zł przy 50 metrowych mieszkaniach - mówił podczas piątkowej konferencji prezes SM, Jacek Tomasiak. - Jeśli nasze założenia się sprawdzą koszt ogrzewania wynoszący dzisiaj 6,5 zł z metra zmniejszy się do 1 zł z metra. Robimy to jako pierwsi w Polsce - podkreślał prezes spółdzielni, który nazywa nadchodzące zmiany "energetyczną rewolucją".
Według założeń, spółdzielnia przez większość roku ma produkować nadwyżki energii elektrycznej, zarabiając w ten sposób na zwiększone zużycie w okresie zimowym. W takich miesiącach jak listopad, grudzień, styczeń i luty, kiedy nasłonecznienie jest minimalne, a potrzeby cieplne największe, SM będzie musiała bazować na energii z sieci, która zasili pompy. W teorii, wraz z nadejściem wiosny, a zwłaszcza latem, sprzedaż słonecznych megawatów do sieci ma zbilansować sezonowe zapotrzebowanie.
Żeby to wszystko było możliwe konieczna jest modernizacja fragmentów sieci elektroenergetycznych, budowa nowych linii oraz transformatorów nieprzystosowanych obecnie do przenoszenia zakładanej ilości energii elektrycznej. Podobnie jest z wiekowymi instalacjami poszczególnych bloków. Dlatego w pierwszej kolejności panele i pompy pojawią się tam, gdzie instalacje poradzą sobie z nowym zadaniem.
- Zaczynamy od budynków przy 1 Maja 59,41, 63 i 73, Lubelskiej 73 i 93 oraz Powstańców Warszawy 71 i 73. Tam instalacje są najlepiej przystosowane. Ostatnimi budynkami będą te na os. Zgoda oraz os. Cicha - poinformował Tomasiak. Średnia moc instalacji na bloku to 50 kWe. Pierwsze instalacje mają pojawić się jeszcze w październiku.
Co ważne, lubartowska spółdzielnia to największy klient miejskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej. Dotychczas odbierała prawie połowę ciepła produkowanego w kotłowni węglowej. Jej rezygnacja z usług PEC-u to zła wiadomość dla finansów komunalnego przedsiębiorstwa, które najpewniej stanie przed koniecznością podwyżek opłat za ogrzewanie dla pozostałych klientów, jak wspólnoty mieszkaniowe.
- Jeśli samorządy miejskie nie zrobią tego, co my, nie sięgną po OZE, to nasi mieszkańcy będą płacić złotówkę z metra, a inni podejrzewam, że nawet 10 zł - stwierdził prezes SM.
Jacek Tomasiak wyliczył, że środki zainwestowane w farmy fotowoltaiczne i pompy ciepła zwrócą się w ciągu 5 lat. - To najlepsze rozwiązanie dla spółdzielni mieszkaniowych, jakie mogliśmy sobie wymarzyć. Zachęcam wszystkich naokoło, żeby inwestować w OZE, bo to się opłaca. To, co robimy sprawi, że będziemy czystszym miastem - zaznaczył.
Kiedy lubartowianie odczują opisywane zmiany we własnych portfelach? Jak zapewnia prezes spółdzielni, pierwsza obniżka z 6,5 zł do 4,5 zł z metra planowana jest w lecie przyszłego roku. Przy czym za ogrzewanie będzie to 1 zł, a pozostałe 3,5 zł trafi na fundusz remontowy, z którego SM będzie spłacała zaciągnięty na 5 lat kredyt.