Umieralnia, gdzie psy padają z głodu czy wzorowa instytucja? – odpowiedzią na pytanie o schronisko „Happy Dog” w Sobolewie już wkrótce zajmą się śledczy
– Przez lata byłam wolontariuszką, widziałam różne rzeczy i niewiele już robi na mnie wrażenie. Ale kiedy zaczęłam współpracować z „Happy Dog” dosyć szybko zaczęłam jednak dostrzegać różne nieprawidłowości – opowiada Karolina Pawelczyk, prezes Stowarzyszenia Złap Dom.
– Psy były zarobaczone i nieszczepione. Nie było kastracji. Zwierzęta najpierw chudły, a potem znikały. Śmiertelność była ogromna. Jednego z takich umierających psów zabrałam. W książce leczenia schroniska odnotowano, że pies ma nowotwór wątroby. Weterynarz stwierdził jednak, że żadnego guza nie ma. Zwierzę było tylko skrajnie niedożywione.
W przyszłym tygodniu wolontariusze zamierzają o sprawie powiadomić prokuraturę. – Poprosimy o przesłuchanie kilkudziesięciu świadków. Dostarczymy też materiał zdjęciowy – zapowiada Pawelczyk. I dodaje, że odkąd o sprawie zrobiło się głośno, sytuacja zwierząt znacznie się poprawiła. – Teraz są grubsze i mają czyste boksy.
Właściciel schroniska zapowiada, że wobec oczerniających go wolontariuszek wyciągnie prawne konsekwencje. – Nagonka na „Happy Dog” zaczęła się, gdy wypowiedzieliśmy umowę fundacji. Wcześniej nic niepokojącego nie widzieli ani nie pisali żadnych skarg – tłumaczy Marian Drewnik. – Jesteśmy nowym schroniskiem, które jest regularnie kontrolowane przez powiatowego lekarza weterynarii i gminy, z którymi mamy podpisane umowy.
– Wolimy dmuchać na zimne – przyznaje Małgorzata Fejtko, kierownik referatu gospodarki odpadami komunalnymi Urzędu Miasta w Łukowie.
Miejscy urzędnicy systematycznie sprawdzają w jakich warunkach przebywają psy odłowione w ich gminie. – To efekt naszych złych doświadczeń z lat poprzednich, kiedy to m.in. Najwyższa Izba Kontroli wytknęła nam, że Punkt Tymczasowego Zatrzymania Zwierząt, gdzie psy czekają na transport do schroniska, co prawda przyczynia się do poprawy sytuacji zwierząt, ale narusza przepisy prawa – tłumaczy urzędniczka.
Umowę ze schroniskiem „Happy Dog” w Sobolewie Łuków zawarł w ubiegłym roku. Wtedy klatki oglądali miejscy urzędnicy. Była też lokalna łukowska telewizja. Żadnych zastrzeżeń nie było.
Niepokoju nie budziły także statystyki. W 2017 r. do Sobolewa trafiło 65 psów odłowionych w Łukowie. Jeden został zwrócony właścicielowi, pięć padło, 25 zostało adoptowanych, 34 wciąż przebywa w schronisku.
– Statystyka nie jest zła – uważa Fejtko. – Ale kiedy na początku roku pojawiły się doniesienia prasowe na temat złej sytuacji zwierząt w „Happy dog” oraz poinformowały nas o tym prozwierzęce fundacje przeprowadziliśmy kolejną kontrolę.
Z raportu, który powstał oraz ze zrobionych wówczas zdjęć wynika, że psy przebywają w czystych i zadaszonych boksach (średnio po 2, a w przypadku małych do 4). Mają też ocieplone budy. Na zapleczu znajdowało się dużo odpowiednio przechowywanej żywności.
– Zwierzęta nie były ani agresywne, ani przestraszone. Chętnie podchodziły do siatki, często podawały łapę – dodaje Małgorzata Fejtko. – Oczywiście będziemy jeszcze kontrolować schronisko, ale mamy nadzieję, że nasza współpraca będzie kontynuowana nie tylko w tym roku, ale i w kolejnych.