„Zalewska wygaś się sama”, „Jesteśmy za ewolucją, nie za egzekucją”, „Nasze dzieci to nie króliki doświadczalne” – transparenty z takimi hasłami nieśli ze sobą uczestnicy sobotniej manifestacji przed sejmem. Z naszego województwa protestować do Warszawy pojechało ok. 1500 nauczycieli i rodziców
Cztery autokary ZNP z Lublina wyjechały w sobotę już o 7.30 rano. Jeszcze wcześniej wyruszyć musieli związkowcy z Zamościa, Włodawy czy Białej Podlaskiej. Większość z biało-czerwonymi parasolkami, transparentami i zawieszkami z hasłem „Nie dla chaosu w demokracji”. Już w autobusie testowali zabrane ze sobą gwizdki, dzwonki i wuwuzele. – Nasz głos musi być słyszalny – tłumaczyli.
Podczas postoju, widząc kolejne zajeżdżające na parking autobusy związkowców, nauczyciele nie kryli radości. – Dobrze, że jest nas tak wielu – komentowali. – Widać, że reforma oświaty jest bolączką całego środowiska. Jak będzie nas dużo, to może nas wreszcie wysłuchają.
Tuż przed południem wszyscy zebrali się na Placu Piłsudskiego. Mimo coraz intensywniej padającego deszczu tłum gęstniał z minuty na minutę. Do nauczycieli dołączali się rodzice z dziećmi. Niektórzy przyjechali specjalnie na protest.
– Mój syn jest w trzeciej klasie. Wiem, że wkrótce usłyszy propozycję przeniesienia do innej szkoły – mówi mama 9-letniego Kuby z Lublina. – Nie dość, że synowi zmieni się wychowawczyni i będą nowe przedmioty, to ma jeszcze zmienić całą szkołę. Nie chcę reformy, która dotknie moje dziecko.
– Córka jest w szóstej klasie. Miała iść do gimnazjum, które sama sobie wybrała – denerwuje się Grzegorz Cichosz z Puław. – Ale PiS wywraca cały system i moje dziecko jeszcze dwa lata zostanie w podstawówce i będzie się uczyć z napisanych na kolanie podręczników.
Zdecydowanie najbardziej liczną grupę manifestujących (według różnych źródeł wzięło w niej udział od 15 do 60 tys. osób) byli nauczyciele. Z Placu Piłsudskiego przeszli przed Sejm, by usypać tam symboliczną górę kredy. Nie narzekali ani na deszcz, zimno, ani na przemoczone ubrania.
– Zmiany trzeba wprowadzać reformując, a nie rujnując system – podkreśla Elżbieta Sawa, nauczycielka z Gimnazjum nr 15 w Lublinie. – W ramach programu Erasmus byliśmy niedawno w kilku różnych krajach. Tamtejsi nauczyciele ciągle nas pytali dlaczego nasze gimnazja mają zostać zlikwidowane skoro nasi uczniowie są w ścisłej europejskiej czołówce.
– Ktoś wymyślił, że reforma jest konieczna i trzyma się tej tezy nie słuchając naszych racji. Czy ktoś policzył, ile to będzie kosztować? W każdej podstawówce trzeba stworzyć klasopracownie chemiczne, biologiczne i fizyczne. W gimnazjach przekształcanych w podstawówki trzeba będzie dla małych dzieci dostosowywać sanitariaty, sale lekcyjne, zbudować stołówkę –wylicza nauczycielka biologii z jednej z lubelskich podstawówek.
– Protestuję, bo to jest zła zmiana – uważa nauczyciel-informatyk. – Mówią nam, że po czteroletnim liceum dzieci będą mądrzejsze. Tymczasem studiując nową siatkę godzin okazuje się, że biologii, fizyki, chemii, czy informatyki będą mieli mniej niż w dzisiejszym 3-letnim liceum. Skąd więc twierdzenie, że będą lepiej przygotowane do wyższych studiów?
– Nadzieja umiera ostatnia – dodaje nauczycielka z lubelskiego Gimnazjum nr 7. – Wierzymy, że ministerstwo się wreszcie otrząśnie i zrezygnuje z reformy, albo że prezydent opowie się przeciwko zmianom. Jest nas tak wielu, że nasz głos musi zostać wysłuchany.
Zgodnie z założeniami reformy, w przyszłym roku nie odbędzie się już nabór do 1 klasy gimnazjum. Uczniowie VI klasy podstawówki pozostaną w tej szkole na dodatkowe dla lata. Później będą uczyli się w 4-letnim liceum lub 5-letnim technikum. Projekt uchwały w tej sprawie trafił już do Sejmu.