Najważniejszy jest zasięg, pułap i oczywiście ilość. Inne istotne czynniki taktyczne to kolor, współczynnik detonacji i szybkostrzelność. Potem wystarczy już tylko odpalić lont, uciec i... liczyć na pomoc dobrego laryngologa.
W tym roku, podobnie jak w innych latach, podczas zabaw sylwestrowych najpopularniejsze będą petardy. Bo najtańsze, kosztują kilkanaście groszy za sztukę. Ale oprócz tego, że robią dużo huku, innych efektów nie mamy się co spodziewać.
Każdy chciałby jednak baterię ogniową. Tu barierą może być jednak cena. Najtańsze kosztują sto złotych, a są i takie za 400.
„Space inferno” (Piekielna przestrzeń), Bombard Battery czy Magnum – te nazwy mówią same za siebie. Bateria wygląda jak monstrualna puszka z kawą. Dają od 5 do nawet 88 strzałów. Race wzbijają się na 30 metrów w górę. Mają też różne kolory. Po prostu sama radość. – Są też baterie bezhukowe, dla posiadaczy płochliwych zwierząt – dodaje Bednarzak. – Takie dają tylko efekt świetlny.
Nieco tańsze są bomby tubowe. Tubę ustawiamy pionowo, a do środka ładujemy kule z lontami. Każda powinna mieć w opisie kolor, na jaki wybucha. Popularne są też ognie rzymskie i rakiety. Ognie rzymskie to dość długa rura. Trzymamy ją przed sobą aż do wyczerpania amunicji.
Uważaj, szkoda zdrowia!
Zawsze należy zachować podstawowe zasady bezpieczeństwa. Po pierwsze, na opakowaniu każdego fajerwerku powinna być instrukcja obsługi i ostrzeżenia.
To musi być w widocznym miejscu i po polsku. Fajerwerki bez tego nie są w ogóle dopuszczone do sprzedaży w Polsce. W żadnym wypadku nie można odpalać fajerwerków na balkonie, przez okno ani w dużej grupie ludzi. Nie wolno też tego robić pod wpływem alkoholu. I nigdy nie powinno się ponownie odpalać niewypału. W takim przypadku należy odczekać 10 minut, a potem wrzucić gdzieś do wody.