Dziś straż dla zwierząt w eskorcie policji wejdzie do jednego z lubelskich mieszkań. Sprawdzą, w jakich warunkach przetrzymywany jest amstaf.
- Serce się kraje, w jakich warunkach żyje to zwierzę - załamuje ręce pani Beata. - Uwiązany do nogi od wanny od roku nie wychodzi na dwór. Usechł na wiór, ledwo zipie. Pomóżcie!
Z takim dramatycznym apelem zwróciła się do naszej redakcji mieszkanka lubelskiego osiedla. Powiadomiliśmy Straż dla Zwierząt. - Zrobiliśmy już rozeznanie i podejmiemy działania razem z policją i inspekcją weterynaryjną - zapowiada Zdzisław Małysz. - Jeśli życie psa jest zagrożone, zabierzemy go do schroniska. A policja skieruje sprawę do sądu.
Podobne zgłoszenia napływają lawinowo do lubelskich organizacji zajmujących się ochroną zwierząt. - Codziennie mam jakiś sygnał - przyznaje Halina Kowalska-Pyłka, prezes lubelskiego Animalsa. - A to, że pies zamknięty na balkonie zdycha w 30-stopniowym upale, a to, że ktoś głodzi swoje zwierzę.
Tylko w tym roku lubelska policja skierowała do sądu 49 spraw o znęcanie się nad zwierzętami (w całym ubiegłym roku 22). A strażnicy miejscy wlepili właścicielom 82 mandaty za niewłaściwą opiekę nad zwierzętami. Najwyższy to 500 zł.
- Rośnie świadomość, że zwierzętom dzieje się krzywda i że trzeba kogoś zawiadomić, np. dzielnicowego - tłumaczy Janusz Wójtowicz, rzecznik lubelskiej policji. - Reszta należy do nas.
- Ale potem sprawa trafia do sądu, a ten uznaje, że szkodliwość społeczna czynu jest zbyt niska - ubolewa Kowalska-Pyłka. - Spotkałam się jedynie z kilkoma karami grzywny dla ludzkich bestii.
A jak będzie w tych sprawach? Do sądu w Lubartowie trafił właśnie akt oskarżenia wobec dwóch mężczyzn, którzy przywiązali psom pustaki do szyi i wrzucili zwierzęta do rzeki. Potem spokojnie patrzyli, jak toną. 13 sierpnia na wokandę sądu rodzinnego trafi głośna sprawa podpalenia szczeniaka. Od roku przed lubelskim sądem toczy się także sprawa przeciwko handlarzowi z Rusałki, który przetrzymywał 42 szczeniaki w tragicznych warunkach. - Połowa z nich nie przeżyła - mówi Małysz, który wczoraj zeznawał w tej sprawie. - Ale może się okazać, że szkodliwość czynu jest znikoma...
- Po raz pierwszy dostaliśmy do wykonania sądowy wyrok odebrania psa. A zwyrodnialca spotkała zasłużona kara - nie kryje satysfakcji Maria Ferenc, opiekun zwierząt w schronisku w Krzesimowie. - Oby częściej sądy wydawały tak odważne wyroki.
(er, tom)