Błąd w pilotowaniu był przyczyną katastrofy samolotu pod Łęczną, w której zginął generał Jacek Bartoszcze – wynika z ostatecznego raportu Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Według niej, prawdopodobnie to generał prowadził maszynę. Komisja nie ustaliła jednak tego jednoznacznie. Samolot, który się rozbił, można pilotować z obu siedzeń.
Przypomnijmy, że do katastrofy doszło pod koniec sierpnia ub. roku na zlocie pilotów w Nadrybiu Ukazowym koło Łęcznej. Spotkanie zorganizował Karel Peeraer, belgijski przedsiębiorca i właściciel prywatnego lotniska. Generał Jacek Bartoszcze, ówczesny szef polskich wojsk lotniczych, przyjechał na nie z rodziną. Belg i wojskowy wsiedli do lekkiego samolotu RV-6, który po krótkim locie runął na ziemię. Generał zginął na miejscu, Belg zmarł podczas reanimacji.
Według raportu komisji, samolot był sprawny technicznie i dobrze utrzymany. Zastrzeżenia budził natomiast sposób jego pilotowania. Zarówno Belg, jak i wojskowy mieli na nogach letnie klapki, co według komisji może świadczyć o bardzo niefrasobliwym podejściu
do lotu.
Generał nie miał też uprawnień do latania tego typu samolotem. A to on prawdopodobnie trzymał w ręku stery. Samolot wykonywał manewry poniżej minimalnej bezpiecznej wysokości. – Wszedł w zakręt na niebezpiecznie małej wysokości i prędkości, bez zwiększonej mocy silnika. Doprowadziło to do przeciążenia maszyny i zderzenia z ziemią – uważa komisja.
Raport komisji wkrótce dotrze do lubelskiej prokuratury, która prowadzi śledztwo w sprawie katastrofy. Postępowanie zostanie umorzone.