Jerzy Ostaszewski, specjalista ds. ochrony przyrody Dyrekcji Parku Krajobrazowego "Podlaski Przełom Bugu” w Janowie Podlaskim, twierdzi, że na łąkach obok Zabuża obserwował niewielkie sejmiki bocianów białych.
Ptaki zaczynają spotkania od grup skupiających po 8-12 sztuk. Później dochodzą one do ok. 50, by w końcu połączyć się w zbiorowiska liczące nawet po 300 sztuk. W ostatnich dniach do polskich boćków dolatują także stada z drugiej strony Bugu.
Sejmiki mają głównie dwa znaczenia. Po pierwsze podczas tych spotkań eliminowane są osobniki słabsze lub okaleczone. Po drugie, wybierany jest przywódca stada, który nadzoruje przygotowania do wzniesienia się w powietrze, a potem sam lot.
Do ornitologów i lecznic trafia teraz sporo zgłoszeń o pozostawionych przez stado lub okaleczonych bocianach. Najczęściej konieczne jest usypianie ptaków ze złamanymi nogami.
- Przyroda nie bez powodu eliminuje chore jednostki. Wyrzucone z gniazd pisklęta najczęściej są chore na krzywicę. Kiedy jedziemy nawet kilkadziesiąt kilometrów do zgłoszenia, okazuje się, że ptak ledwie zipie, jest połamany. Normalnie, w stanie dzikim, na takiego osobnika czeka lis lub jenot. Trudno jednak wytłumaczyć, że nie można uratować wszystkich chorych bocianów - mówi strażnik przyrody Mirosław Popławski z Parku Krajobrazowego "Podlaski Przełom Bugu”. (pim)