Kończy się proces trzech młodych mężczyzn oskarżonych o śmiertelne pobicie 35-latka. Do tragicznej w skutkach awantury doszło w Czerniejowie
Podczas piątkowej rozprawy sąd przesłuchał ostatnich świadków. Byli wśród nich m.in. policjanci, którzy dzień po tragedii zatrzymali 26-letniego Michała K., 18-letniego Bartłomieja T. oraz 19-letniego Patryka K. Cała trójka pochodzi z Czerniejowa. Jesienią ubiegłego roku młodzi ludzie wdali się w bójkę na przystanku autobusowym. Do awantury miało dojść po tym, jak pijany Marcin M. zaczepił Michała K.
– Najpierw miał się z nim bić Michał K. Potem Bartłomiej T. Patryk K. poprawili – wspominał relacje świadków jeden z policjantów.
35-latek wrócił do domu o własnych siłach, ale wezwani na miejsce ratownicy nie zdołali go uratować. Późniejsza sekcja zwłok wykazała, że jeden z zadanych ciosów doprowadził do pęknięcia śledziony i krwotoku wewnętrznego.
Mężczyźni odpowiadają za udział w śmiertelnym w skutkach pobiciu. Nie przyznają się do winy. Podczas śledztwa wzajemnie obarczali się odpowiedzialnością.
Z relacji Michała K. wynika, że 35-latek sam „szukał zaczepki”. Miał go popchnąć i uderzyć pięścią w zęby. Doszło do bójki, ale Michał K. przekonywał, że już po paru minutach przestał zadawać ciosy. Wtedy na poturbowanego 35-latka mieli rzucić się dwaj młodsi oskarżeni. Bartłomiej T. – niegdyś piłkarz amator miał podbiec i kopnąć Marcina M. w bok.
– Ten osunął się na ścianę przystanku i kucnął – zeznał w śledztwie Michał K.
Mężczyzna utrzymuje, że działał w samoobronie. Marcin M. był dobrze znany policjantom. Miał bogatą kartotekę. – Wiele razy przeszukiwałem jego posesję w związku z kradzieżami i włamaniami – zeznał w sądzie jeden z policjantów. – Marcin M. miał osobowość konfliktową i zaczepną.
Młodsi z oskarżonych przekonują, że to Michał K. zadał śmiertelny w skutkach cios. Nie pamiętają jednak wielu szczegółów, choćby tego, co działo się tuż po bijatyce. Większość uczestników zajścia była pijana. Marcin M. oraz jego kolega, z którym przyszedł pod sklep też nie byli trzeźwi. Znajomy nie pomógł 35-latkowi, bo jak przyznał, bał się Michała K.
Obrońcy oskarżonych wnioskowali o zwolnienie swoich klientów z aresztu. Przekonywali, że skoro proces praktycznie dobiegł końca to nie mogą mataczyć. Poza tym Michał K. podupadł na zdrowiu. Sąd jednak się na to nie zdecydował.
W sprawie wypowie się jeszcze psycholog, który ma wydać opinię na temat jednego ze świadków. Sąd zwróci się również do policji o dokumenty dotyczące ofiary zajścia. Wyroku w sprawie można się spodziewać w październiku. Trójce młodych mężczyzn grozi do 10 lat więzienia.