- Rozwozimy pacjentów, bo na tym oddziale nie będzie lekarzy - tłumaczyła sytuację Maria Nieckarz, chirurg. - Pielęgniarki nie mogą pracować bez naszej pomocy, a my już nie mamy siły. Po prostu kończymy pracę.
Ostatnią pacjentką włodawskiej chirurgii jest 75-letnia Krystyna Czmielewska. Wczoraj przywieziono ją do szpitala ze złamaną nogą. Miała być odwieziona do Chełma, ale tam nie ma już miejsc. Chora kobieta wróciła na salę. Dzisiaj zapadnie decyzja, kto się nią zaopiekuje.
- Jestem w szoku - mówiła Małgorzata Arciszewska, córka Krystyny Czmielewskiej z Wincencina w powiecie włodawskim. - Około 10 rano przywieźliśmy tutaj mamę. Okazało się, że na darmo. Kilka godzin czekaliśmy na transport do Chełma. Kiedy o 15 przyjechała karetka, okazało się, że w Chełmie też jej nie chcą.
Chirurgia jest zamknięta, bo dwójka chirurgów nie przyjęła nowych warunków pracy. Drugi chirurg Andrzej Kalandyk podkreśla, że dłużej
nie wytrzyma. - To ponad moje siły - mówi. Na oddziale, po tym jak w sierpniu z pracy zrezygnował ordynator, pozostało tylko dwoje lekarzy. - Przepracowałem tutaj 17 lat i nie pamiętam, żeby kiedyś działy się takie cyrki jak teraz - mówi A. Kalandyk. Zarządca szpitala, Ryszard Gołąb, nie stracił jednak spokoju. Stwierdził jedynie, że
od 1 stycznia wszystko wróci do normy. Nie potrafił jednak wyjaśnić, jak szpital będzie funkcjonował przez cały grudzień bez oddziału chirurgii.
- To sytuacja przejściowa - dodaje Edward Łągwa, starosta włodawski. - Daliśmy ogłoszenia w prasie i w gazetach lekarskich,
że szukamy chirurgów. O ile tacy się znajdą, od stycznia wszystko wróci do normy. Na razie jedynym konsultantem chirurgii będzie doktor Artur Sitnik.
Na nim spocznie obowiązek przyjmowania pacjentów w nagłych przypadkach. Ale na miejscu chorzy otrzymają tylko pierwszą pomoc. W poważniejszych przypadkach będą odsyłani do innych szpitali.