Aż trzy zawiadomienia wysłała do prokuratury NIK po kontroli w kopalni Bogdanka. Śledczy zbadają m. in. czy uchybienia ze strony kierownictwa firmy nie naraziły górników na niebezpieczeństwo.
W kopalni nie stwierdzono co prawda oznak pogorszenia stanu wyrobisk górniczych, ale NIK nie ma wątpliwości, że pod ziemią jest mniej bezpiecznie. Obudowę trzeba było kontrolować codziennie zamiast co miesiąc.
– To, że sprzęt jest wadliwy sami odkryliśmy. Zagrożenia nie było, bo prowadziliśmy prace badawcze. Wadliwe wyposażenia wymienialiśmy, ewentualnie wzmacnialiśmy obudowy – tłumaczy Mirosław Taras, rzecznik prasowy Lubelskiego Węgla „Bogdanka” S.A. I dodaje, że władze kopalni spokojnie czekają na wyniki prokuratorskiego śledztwa.
NIK twierdzi jednak, że kopalnia nadal używała śrub, choć wiedziała, że są niezgodne z polską normą. Skarżyli się na nie sami górnicy. Według kontrolerów, Zbigniew Krasowski, członek zarządu Bogdanki, nie zapobiegł używaniu wadliwego sprzętu oraz nie sprawdził, czy inne elementy dostarczone przez ZM Kozamex spełniają wymagania.
– Żadnego zagrożenia z tego powodu nie było. Bo inaczej praca kopalni byłaby wstrzymana. Mam na to dowody – dokumenty kontroli Wyższego Urzędu Górnictwa – powiedział nam Krasowski.
Prezes Lubelski Węgiel „Bogdanka” S.A. jest na urlopie. Swoje oficjalne stanowisko kopalnia przedstawi dzisiaj.