W ramach kontraktu dla województwa lubelskiego na ochronę zdrowia przyznano 25,12 mln zł oraz na program restrukturyzacji służby zdrowia 20,8 mln zł
z budżetu państwa, ale muszą je wydać do końca roku. Nie mogą jednak przeprowadzić przetargów na zakup sprzętu medycznego nie mając potwierdzenia z ministerstwa, że mogą pieniędzmi dysponować. Istne błędne koło.
Pieniądze przyznano w ramach kontraktu samorządu województwa lubelskiego z rządem (w br. na ochronę zdrowia 25,12 mln) oraz na program restrukturyzacji służby zdrowia (20,8 mln). Informacja o tym fakcie przyszła z Warszawy - przez wojewodę, marszałka, starostów do szpitali - w połowie br.
- Z kontraktu mam dostać 90 tys., z programu restrukturyzacji 115 tys. zł - mówi Kazimierz Ćwierz, dyrektor SP ZOZ w Bełżycach. - Czekam na decyzję ministra finansów, która potwierdzi, że pieniądze faktycznie są. Dlatego nie mogę sfinalizować procedur przetargowych. Pieniądze powinny przychodzić na początku roku tak, aby spokojnie rozplanować wydatki. A tak wszystko odbywa się w pośpiechu. Dyrektorzy będą kupować na łapu-capu, żeby zdążyć.
Skąd ten pośpiech? Przyznane pieniądze trzeba wydać do końca roku. Inaczej przepadną. Elżbieta Mocior, dyrektor Wydziału Finansowego Urzędu Marszałkowskiego w Lublinie mówi, że to najwyższy czas na podpisywanie umów z oferentami. - Niecierpliwie czekamy. Ten kto decyduje się podpisać umowę bez decyzji finansowej, robi to na własne ryzyko - przestrzega. - Lepiej, aby miał w zanadrzu jakieś środki własne.
Najkrótsza procedura przetargowa trwa 2-3 miesiące. Marek Wójtowicz, dyr. SP ZOZ w Lubartowie, nie czekał i zaryzykował. Ma przykre doświadczenia z ubiegłego roku. Wykazał się wtedy niemal ekwilibrystycznymi zdolnościami, wydając blisko 400 tys. zł w godzinę. - Pieniądze dostałem o godz. 14.40 w sylwestra - mówi. - Miałem godzinę do zamknięcia banków, aby opłacić rachunki. W tym roku spodziewam się około 800 tys. zł.
Niewykluczone, że pieniądze, które w końcu przyjdą, będą mniejsze od zapowiadanych. - Na wrześniowym konwencie marszałków mówiło się o znacznym ich obcięciu, ale to nie jest potwierdzona informacja - sygnalizuje Stanisław Grzegorczyk, dyrektor Wydziału Zdrowia Urzędu Marszałkowskiego w Lublinie.
Co wówczas musieliby zrobić ci, którzy nie czekając podpisali umowy? - Trzeba byłoby anulować część przetargów - mówią dyrektorzy.