Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego podsłuchiwała dziennikarzy - ujawniła sobotnia "Rzeczpospolita". Chodzi o nagrania rozmów Cezarego Gmyza ("Rz") i Bogdana Rymanowskiego (TVN24) z pochodzącym z Lubelszczyzny dziennikarzem Wojciechem Sumlińskim.
"Rzeczpospolita" twierdzi, że stenogramy rozmów prowadzonych przez dziennikarzy z Sumlińskim zostały odtajnione i udostępnione pełnomocnikowi wiceszefa ABW Jackowi Mące procesującemu się z gazetą w prywatnej sprawie.
Stenogramy z podsłuchów zawierały m.in. informacje dotyczące prywatnego życia podsłuchiwanych i osób trzecich.
- Sprawa udostępnienia przez ABW stenogramów i podsłuchów prywatnych rozmów dotyka nie tylko mnie, ale także całą moją rodzinę - komentuje Wojciech Sumliński.
Bogdan Rymanowski powiedział, że spodziewał, iż ze względu na wykonywany zawód jego rozmowy telefoniczne mogą być podsłuchiwane. Jest zaskoczony, że nagranie jego rozmowy wbrew obowiązującym zasadom nie zostało zniszczone, mimo że nic nie wnosiło do jakiejkolwiek sprawy.
Zdaniem Cezarego Gmyza sprawa ta świadczy, że wolność słowa w Polsce jest zagrożona, bo dziennikarze i ich informatorzy będą się odtąd bali ze sobą rozmawiać.
ABW twierdzi, że nie podsłuchiwała Rymanowskiego i Gmyza. "W przedmiotowej sprawie ABW działała zgodnie z obowiązującym prawem" - napisano w oświadczeniu agencji.
Tymczasem Prokuratura Apelacyjna w Warszawie potwierdziła, że Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego za zgodą sądu podsłuchiwała dziennikarza Wojciecha Sumlińskiego. Jednocześnie prokuratura zapewnia, że podsłuch założono tylko Sumlińskiemu, natomiast Gmyz i Rymanowski nie byli podsłuchiwani.
Wojciech Sumliński to dziennikarz śledczy z Białej Podlaskiej. Publikował we Wprost, Gazecie Polskiej i Życiu Warszawy. Od listopada 2007 do lata następnego roku przygotowywał dla TV Lublin autorski magazyn śledczy "Oblicza prawdy”. W swojej książce "Kto naprawdę Go zabił?” mówiącej o kulisach śledztwa w sprawie zabójstwa ks. Jerzego Popiełuszki dowodzi, że winni tej zbrodni wciąż są na wolności.
Zagrożony aresztowaniem w związku z podejrzeniem o płatną protekcję dziennikarz schronił się w warszawskim kościele św. Stanisława Kostki. 30 lipca 2008 r. podciął sobie tam żyły. Ostatecznie nie został aresztowany, ale za pozostanie na wolności musiał zapłacić 35 tys. zł kaucji.