Śnieg i mróz to dla przyszłych kierowców prawdziwi sprzymierzeńcy. Egzamin z jazdy zalicza teraz więcej kandydatów niż wiosną czy latem.
– Jechało mi się bardzo dobrze – podkreśla. – Podobno rano były gorsze warunki, ale teraz (rozmawiamy ok. godz. 12.30) na drogach nie ma żadnych problemów.
Podobnie mówi pani Anita z Lublina, choć egzamin wczoraj oblała. – Ale z mojej winy. Wymusiłam pierwszeństwo – tłumaczy kursantka. – Śnieg leżący na ulicach nic do tego nie miał.
Statystyki pokazują, że zamiast utrudnić, śnieg zwykle wręcz ułatwia zadanie zdającym na prawo jazdy.
– W innych porach roku z egzaminem radzi sobie ok. 30 proc. zdających. Zimą jest ich o 2–3 proc. więcej – wylicza Artur Banaszkiewicz, wicedyrektor lubelskiego WORD.
Podobnie jest w innych ośrodkach w naszym regionie. – U nas też zimą zdaje o 2–3 proc. więcej kursantów niż np. latem. Zwykle zalicza ok. 29 proc. osób, teraz ok. 32 proc. – mówi Zbigniew Kubina z WORD w Zamościu.
– Także w naszym ośrodku odsetek zdających zimą jest większy – dodaje Tadeusz Łańcucki, zastępca dyrektora WORD w Chełmie.
Jak to możliwe? – W trudnych warunkach jeździ się ostrożniej, z podwójnie wzmożoną uwagą. Dzięki temu popełnia się mniej błędów – tłumaczy Kubina.
– Nie dość, że zdający jeżdżą wolniej, to i ruch na ulicach jest zimą mniejszy – zauważa Łańcucki. – To ułatwia zadanie zdającym.
Na tym nie koniec. Jeden z najtrudniejszych elementów egzaminu, czyli parkowanie, odbywa się na prawdziwych parkingach. – A przez to, że w wielu miejscach zalega śnieg, nie widać linii – mówi Banaszkiewicz. – Wystarczy więc, że kursant "zmieści” się między stojące obok samochody. Przecież egzaminator nie będzie sprawdzał, w którym miejscu pod śniegiem są linie
.
Jeśli – mimo korzystnych dla zimy statystyk – ktoś nie chce teraz zdawać egzaminu, może go przełożyć. Gdy kursant miał już wyznaczony termin, musi zapłacić połowę opłaty – w przypadku kategorii "B” to 56 zł (cały egzamin kosztuje 112 zł).