Poszukiwania gazu łupkowego nie wpływają negatywnie na środowisko – przekonywali w Markowoli eksperci z Instytutu Nafty i Gazu oraz PGNiG. Wiertnia zostanie wkrótce zainstalowana w Lubyczy Królewskiej.
W rok po tych zabiegach przedstawiono szczegółowe dane. Według nich, działania poszukiwawcze nie naruszyły w żaden sposób czystości gleby i wód podziemnych. A teren, na którym stała wiertnia, został zrekultywowany. Teraz ponownie rośnie na nim zboże.
– Substancje, które zostały użyte, są powszechne w chemii gospodarczej, spożywczej i przemyśle farmaceutycznym. Po wstrzyknięciu mieszanki solankowej w głąb ziemi, płyn jest wydobywany na powierzchnię – tłumaczy Piotr Kasza z Instytutu Nafty i Gazu w Krakowie. – Wszystkie składniki są certyfikowane, więc nie ma mowy o skażeniach. Strach przed poszukiwaniami bierze się z niewiedzy technologicznej.
– Rocznie wykonujemy bardzo dużo zabiegów szczelinowania, nie tylko w poszukiwaniu gazu konwencjonalnego. Strach ma zawsze wielkie oczy, ale nic złego się nie dzieje. Dlatego nie rozumiem tych, którzy boją się tego typu działań – dziwi się Adam Górka, zastępca ds. poszukiwania złóż w PGNiG.
Wiertnia z Markowoli zostanie wkrótce zainstalowana w Lubyczy Królewskiej. – Tam będziemy szczelinować nawet głębiej, bo do 4800 metrów. Natomiast teren powiatu puławskiego dalej będzie szczegółowo badany metodą sejsmologiczną, aby udokumentować złoża – podkreśla Górka. Specjalne pojazdy pracują m.in. na terenie gminy Baranów.
– Gaz łupkowy to nasza ogromna szansa. Nie możemy tego zmarnować – uważa Mikołaj Budzanowski, odpowiedzialny za sektor gazowniczy wiceminister Skarbu Państwa. Jego zdaniem, wyniki tych badań potwierdzają, że szczelinowanie nie wpływa na środowisko ani wody gruntowe. – Tym konkretnym przykładem z Markowoli odpowiadamy przeciwnikom gazu z łupków w Brukseli – dodaje Budzanowski.
Mimo zapewnień gazowników, naukowcy ostrożnie podchodzą do kwestii czystości poszukiwań. – Ewentualne wydobycie gazu łupkowego przyniosłoby duże zmiany, które dotkną wielu ludzi. Efekty tych działań będzie można ocenić dopiero za kilka lat. Należy mieć świadomość, że zagrożenia dla środowiska są i to duże – twierdzi z kolei prof. Marian Harasimiuk z UMCS w Lublinie.