Dyskoteka z klimatem - mówią o niej stali bywalcy. Postawiony bez zezwolenia lokal rozrywkowy, nie dość, że dzieli wieś na wrogów i zwolenników, to jeszcze demaskuje bezsilność urzędników
Okazuje się, że ze znanym nawet wśród lublinian Malibu nie radzi sobie ani policja, ani gmina, ani nadzór budowlany. Choć wszyscy już próbowali go zamknąć.
Dla policji weekendowa dyskoteka jest prawdziwym utrapieniem.
- W soboty w tamtym rejonie jest więcej interwencji - mówi Agnieszka Pawlak, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Lublinie. - Nasi policjanci z Bełżyc kierowali nawet wniosek do gminy o cofnięcie właścicielowi lokalu pozwolenia na sprzedaż alkoholu.
Władze gminy posłuchały narzekających mieszkańców i policjantów. I w lutym odebrały pozwolenie na sprzedaż w Malibu napojów wyskokowych.
- Chcieliśmy pomóc ludziom i pozbyć się tego lokalu - mówi Jan Sokół, zastępca wójta Niedrzwicy Dużej. - Dlatego cofnęliśmy pozwolenie na alkohol.
I tu władze gminy czekała niespodzianka, bo sprytny plan pozbycia się Malibu nie wypalił. Ich zdania nie podzieliło Samorządowe Kolegium Odwoławcze i uchyliło decyzję urzędników. Alkohol w lokalu został.
W międzyczasie do skóry właściciela Malibu próbował się też dobrać nadzór budowlany.
- Prowadziliśmy postępowanie w sprawie dyskoteki - mówi Wiesław Wiącek, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego. - Okazało się, że budynek, zjazd z drogi i ogrodzenie zostały postawione bez jakiegokolwiek pozwolenia. Wydałem decyzje o rozbiórce. Bo tych zabudowań w żaden sposób nie dało się zalegalizować.
I... nic. Bo od tamtego czasu, czyli 6 stycznia, dyskoteka działa nadal. Ogrodzenie stoi, jak stało. A ze zjazdu nie zniknął nawet centymetr nawierzchni.
- Właściciel najpierw nie odbierał pism, potem się odwoływał. Dlatego to tyle trwa - mówi Wiesław Wiącek. - Teraz jesteśmy już na etapie egzekucji administracyjnej.
Oznacza to, że na szefa dyskoteki zostanie nałożona kara. Od której... znowu może się odwołać. Potem sąd, kolejne odwołanie i tak to będzie trwało jeszcze bardzo długo.
Dla właściciela dyskoteki to zwykła nagonka na niego i jego lokal.
- To już nie pierwszy atak na mnie - mówi Stefan Odój. - We wsi jest kilka osób, które mają do mnie żal. I to one starają się poruszyć niebo i ziemię, żeby mnie stąd wykurzyć.
Do podpisywania listy przeciwko Malibu namawiano nawet z kościelnej ambony.
- Jeśli się ktoś do nas zgłosi z ogłoszeniem, czy sołtys, czy wójt, czy jakaś grupa społeczna, to zawsze im pomagamy. I tak było tym razem. Proszono o przeczytanie komunikatu i zostało to zrobione - mówi ks. Marian Bartnik, proboszcz parafii w Krężnicy Jarej. Choć sam też przyznaje, że hałas z dyskoteki przeszkadza i jemu.
- Kościół jest bardzo blisko. A poza tym, tam sprzedają alkohol - mówi ks. proboszcz.
Ale Stefan Odój nie daje się. 200 metrów dalej buduje...karczmę. Drewniany budynek stoi na sztucznej wyspie otoczonej wodą. Prowadzą do niego wiszące mosty. Za kilka miesięcy będą się tu zjeżdżać tłumy. Tego budynku nikt nie ruszy, bo na jego wzniesienie właściciel ma pozwolenie.