W procesie kierowcy, który uderzył w Zofiówce pod Łęczną w trójkę dzieci, zeznawali wczoraj pierwsi świadkowie.
Oba te samochody na podwójnej ciągłej próbował wyprzedzić Tadeusz N., który prowadził oldsmobila. Jego auto zderzyło się z tico, które już zaczęło skręcać.
Oldsmobile odbił się i uderzył w dzieci. W stanie ciężkim rodzeństwo trafiło do lubelskiego szpitala dziecięcego. Wszyscy mieli połamane nogi, Mateusz otwarte złamanie z przesunięciem. - Kiedy odbieraliśmy go ze szpitala, miał jeszcze obie nogi w gipsie - wspomina Dorota Ornal, mama dzieci.
Wczoraj przed sądem zeznawali kierowcy samochodów, które próbował wyprzedzić oldsmobile. Obaj mówili, że tego dnia widoczność była dobra. Kierowca tico zeznał, że rozpoczynając manewr skręcania nie widział zbliżającego się auta Tadeusza N.
Dzieci nadal przechodzą rehabilitację. Jeżdżą także na kontrolne wizyty do lubelskiego szpitala. Jedna z dziewczynek ma problemy z chodzeniem. Przez cały zeszły rok w ogóle nie były na lekcjach - uczyły się indywidualnie w domu. Rodzice chcieliby, aby od września dzieci wróciły do ławek.
- Widać, że brakuje im rówieśników. Milenka rok temu miała pójść do nowej szkoły, do pierwszej klasy gimnazjum - dodaje pani Dorota.
Jej dzieci nadal nie są w najlepszej formie psychicznej. Pomaga im psycholog. - Jakby wycofały się z życia - mówią rodzice, którzy wczoraj przyjechali na proces.
Prokuratura zarzuciła Tadeuszowi N. umyślne naruszenie zasad ruchu drogowego (przekroczenie prędkości, wyprzedzanie przed skrzyżowaniem na podwójnej ciągłej).
Grozi mu za to do 8 lat więzienia. Oskarżony nie przyznał się do winy. Na wcześniejszych rozprawach zeznał, że nie jechał zbyt szybko i nie widział podwójnej linii ciągłej.
Obrońca wystąpił o powołanie biegłego z zakresu ruchu drogowego.