Paweł Falicki, biznesmen ze Świdnika uważa, że lubelska Izba Skarbowa szkodzi przedsiębiorcom i gospodarce.
Kontrolerzy z Urzędu Kontroli Skarbowej pojawili się w firmie pana Pawła w kwietniu ub.r. Stwierdzili, że popełnił błąd zaliczając firmowe wydatki do kosztów uzyskania przychodu, bo nie udokumentował ich fakturami. Firma musiała dopłacić ok. 5 tys. zł podatku. Nieuzasadnionego, jak twierdzi Falicki, bo jego zdaniem wystarczającym dowodem były np. paragony czy bilety parkingowe.
- Odwołałem się od tej decyzji do dyrektora UKS i Izby Skarbowej. Bezskutecznie - opowiada Paweł Falicki. - Dlatego wniosłem sprawę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Nie chodzi mi o pieniądze, ale o to, że błędne decyzje szkodzą polskiej gospodarce. Nasze prawo nie sprzyja przedsiębiorcom, chroni natomiast urzędników. - Nic podobnego. Obowiązek dokumentowania wydatków fakturami wynika z przepisów ordynacji podatkowej - ripostuje Marta Szpakowska, rzecznik Izby Skarbowej w Lublinie.
Wczoraj przed WSA przedsiębiorca dowodził swoich racji. Jego skarga została jednak oddalona. Ale Falicki nie odpuszcza. - Jest jeszcze NSA, a potem tzw. sądownictwo unijne. Droga jest otwarta. To tylko urzędnicy uważają, że ich decyzje są "ostateczne”.
To nie jedyna sprawa sądowa wytoczona lubelskiej skarbówce. W 2007 na 1597 decyzji dyrektora Izby Skarbowej w Lublinie 436 zostało zaskarżonych do WSA. I to zarówno przez osoby fizyczne, jak i przedsiębiorców. W 137 przypadkach decyzja została uchylona. Podatnikom przyznano rację. - To bardzo dobry wynik, który obnaża cały, nie do końca sprawny, system urzędniczy - uważa Dariusz Jodłowski, prezes Związku Prywatnych Pracodawców Lubelszczyzny. - Kto za to płaci? My, podatnicy.
Jodłowski podkreśla, że szefowie firm coraz chętniej odwołują się od decyzji urzędników skarbowych. - To wynika z większej świadomości swoich praw. Sądzę, że skończył się już czas, gdy drżeliśmy przed urzędnikami. Bo urzędy są po to, aby pomagać, a nie utrudniać życie.