Dwie rodziny chcą wziąć do siebie półrocznego Jasia. Ale ich wnioski od kilku tygodni leżą w sądzie.
Przypomnijmy. Jaś urodził się w kwietniu w Lublinie. Teraz przebywa w Szpitalu w Poniatowej. Żaden inny szpital nie zgodził się go przyjąć. Nie chciały go również domy dziecka, bo Jasio cierpi na ciężką, nieuleczalną chorobę genetyczną, mukowiscydozę. Jego brat bliźniak miał ciężką postać tej samej choroby i zmarł. Matka, zostawiła obu chłopców tuż po narodzinach.
Jaś co kilka godzin musi mieć odciągany śluz i robioną inhalację, przyjmuje leki. Inaczej mógłby się udusić. Dlatego nie było łatwo znaleźć dla niego rodzinę zastępczą. Ale w końcu do Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Lublinie zgłosiło się małżeństwo z Bielska Białej. Chłopcem chce się też zaopiekować kobieta z Gdyni. Ich wnioski już kilka tygodni temu trafiły do lubelskiego sądu. Ale Jasio wciąż przebywa w szpitalu.
- Dopiero po dokładnym rozpatrzeniu tych wniosków będziemy mogli zdecydować, w której rodzinie dziecku będzie lepiej. Dołożymy wszelkich starań, żeby chłopiec jak najszybciej znalazł dom - zapewnia Stelmaszczuk-Taracha.
- Codziennie czekam na dobre wieści z sądu. Wtedy każda z tych rodzin mogłaby zabrać Jasia nawet w ten weekend - nie kryje nadziei Anna Hałasa, kierownik sekcji ds. rodzin zastępczych MOPR. - Jeśli zostanie dłużej w szpitalu, może mu grozić choroba sieroca.