Krzysztof Babisz wziął pieniądze, które mu się nie należały i miał sprawę w sądzie. Na kuratora oświaty jednak kandyduje.
Babisz kierował w 2000 roku wydziałem oświaty w Kraśniku. To wtedy pojechał służbowo do Zduńskiej Woli i Poznania. Rozliczając delegację, zadeklarował, że podróżował własnym autem i wziął z miejskiej kasy 1,3 zł. Tymczasem podróżował razem z burmistrzem Kraśnika jego prywatnym samochodem. Sprawę ujawniła lokalna prasa. Zajęła się nią prokuratura, oskarżyła urzędnika m.in. o poświadczenie nieprawdy. Jednak w 2002 roku sąd sprawę umorzył - ze względu na znikomą szkodliwość czynu. Po nagłośnieniu historii Babisz zwrócił pieniądze. Zdarzenie opisała wczorajsza "Rzeczpospolita”.
Minęły lata i teraz Krzysztof Babisz, działacz PO, jest kandydatem na lubelskiego kuratora oświaty. Jedynym.
- Uważam tamten temat za zamknięty. Sąd się już wypowiedział. Nie uważam, żeby to miało wpływ na moją kandydaturę - ucina Babisz, obecnie wicestarosta kraśnicki. Problemu nie widzi też poseł Janusz Palikot, lider lubelskiej Platformy.
- Pierwszy raz słyszę o tej sprawie. Jeśli ktoś popełnił błąd, zwrócił pieniądze i przeprosił, to trzeba dać mu szansę. Na tym właśnie polega filozofia miłości - stwierdza Palikot.
- Oświata jest tak ważną dziedziną, że osoba, która ją nadzoruje, powinna być nieskazitelna. Sąd sprawę umorzył, ale fakt jest faktem. Pan Babisz nie powinien kandydować - komentuje Wojciech Żukowski, były wojewoda, a teraz poseł PiS.
Ministerstwo unika odpowiedzi, czy osoba o takiej przeszłości, jak Babisz, może zostać kuratorem oświaty. Termin konkursu na lubelskiego kuratora oświaty wyznaczono na 19 maja.
KURATOR POLITYCZNY
- Pani wojewoda nie ma uwag merytorycznych do pracy pana Błaszczaka - tłumaczyła wtedy jej rzecznik Małgorzata Tatara. - Ale kurator realizuje zadania oświatowe w imieniu wojewody. Pani wojewoda chciałaby, aby przyszły kurator z jeszcze większym zaangażowaniem realizował te zadania.
- Każdy wniosek o odwołanie jest szczegółowo analizowany w ministerstwie. I muszą znaleźć się w nim argumenty merytoryczne - podkreśla Joanna Dutkiewicz, rzecznika MEN.
• Tokarska nie podała takich powodów, a wniosek i tak został przyklepany w resorcie. Dlaczego?
- Skoro pani minister podpisała się pod tym wnioskiem, to znaczy, że argumentacja była w nim wystarczająco mocna.
Bez poważnych powodów nikt nie zostałby odwołany.