Po Świdniku krąży plotka: Mirosław Król, starosta świdnicki i kandydat PiS na radnego powiatowego, współpracował z komunistyczną Służbą Bezpieczeństwa. – Oświadczam, że nie współpracowałem z SB – stwierdza Król i pokazuje decyzję Instytutu Pamięci Narodowej, która to potwierdza.
Zapytaliśmy o to Halinę Mirecką, pełnomocnika wyborczego powiatowej komisji wyborczej w Świdniku. – To muszą być jakieś plotki – nie kryła zaskoczenia Mirecka. – Z IPN dostaliśmy informację, że pan starosta nie był współpracownikiem SB.
W katalogach IPN jest informacja, że Król został zarejestrowany w 1985 roku najpierw jako kandydat na TW, a później jako TW "Wojciech”. Z tzw. ewidencji operacyjnej został zdjęty na początku 1987 r. Tymczasem w oświadczeniu lustracyjnym Król napisał, że nie był współpracownikiem komunistycznych służb.
Instytut zbadał tę sprawę i w kwietniu br. uznał, że Król nie współpracował z SB. Prokurator stwierdził: "brak jest podstaw do złożenia wniosku o wszczęcie postępowania lustracyjnego do sądu.”
– Rzeczywiście, podpisałem zgodę na współpracę, jednak nie podjąłem jej i opowiedziałem o wszystkim księdzu z mojej parafii – mówi Król. I opowiada, jak 31 sierpnia 1985 roku w rodzinnym Ostrowie Świętokrzyskim został zatrzymany po mszy z okazji piątej rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych.
– Przed mszą rozdawałem ulotki zapraszające na nabożeństwo ozdobione napisem "Solidarność”. Zatrzymali mnie na 48 godzin, zrobili rewizję w domu. Miałem 17 lat i to było dość traumatyczne doświadczenie. Zmusili mnie do podpisania zgody, używając pełnego wachlarza gróźb. Najgorsze było to, że rodzice byli w podeszłym wieku, ojciec po wylewie, a ja nie wiedziałem, co się działo w domu – opowiada Król.
Podkreśla, że sam fakt rejestracji był nielegalny, bo nie miał wtedy 18 lat. Pokazuje również oświadczenie księdza, któremu zwierzył się po podpisaniu zgody na współpracę.