Żona wezwała karetkę do chorego męża. Ratownicy położyli nieprzytomnego 77-latka na noszach, po czym wsiedli do kabiny kierowcy i odjechali. Pozostając głusi na błagania kobiety, chcącej towarzyszyć mężowi.
- Wezwałam karetkę, ponieważ mąż źle się poczuł. Miał bardzo wysoki poziom cukru - opowiadała nam Janina Kaczor, żona Hieronima.
Pani Janina chciała razem z mężem pojechać do szpitala
- Bo chciałam przy nim być - płacze. - Wcześniej, kiedy wzywałam karetkę, zawsze zabierali mnie ze sobą.
Tym razem było inaczej. Karetka zabrała tylko chorego. A Kaczorowie nie mają swojego samochodu.
Pani Janina: To nieludzkie!
- Widzieliśmy z synem na własne oczy, jak lekarka z ratownikiem usiedli z przodu - denerwuje się kobieta, ocierając łzy. - A oprócz tego mamy nagranie z kamery zamontowanej przed domem. Droga do szpitala jest długa. Mieszkamy w lesie. Kawałek jedzie się przez las, wyboistą drogą. I w czasie takiej podróży do szpitala nikt nie był przy chorym! I jeszcze mnie nie chcieli wziąć do karetki. To nieludzkie!
Szpital odpiera zarzuty
Na pytanie, dlaczego żona nie mogła pojechać razem ze swoim mężem do szpitala odpowiada:
"Zgodnie z obowiązującymi przepisami, oprócz chorego do karetki może wsiąść prawny opiekun chorego dziecka lub osoby ubezwłasnowolnionej - co w tym przypadku nie miało miejsca. Związane jest to z warunkami umowy dotyczącej odszkodowań z tytułu NW osób transportowanych w karetce”.