Krzyki, pretensje i żale - emocji na środowym spotkaniu rodziców z kuratorem oświaty nie brakowało.
W czwartek wizytator lubelskiego Kuratorium Oświaty sprawdzał, czy dzieci z klas 4-6 w Kowali dopełniają obowiązku szkolnego. Okazało się, że rodzice przyszli z dziećmi na lekcje, ale do starej szkoły. Zajęcia poprowadzili emerytowani nauczyciele, m.in. z języka polskiego, matematyki i przyrody. Nauczyciele deklarują, że są w stanie tak uczyć nawet przez miesiąc.
Konflikt w Kowali trwa od kilku dni. W ubiegły piątek - trzy dni przed pierwszym dzwonkiem - radni Poniatowej przegłosowali uchwałę o przekształceniu szkoły podstawowej w Kowali w filię szkoły w Kraczewicach tylko z klasami 1-3. Starsze dzieci miały dojeżdżać do Kraczewic. Na to zgodziło się Ministerstwo Edukacji.
Rodzice są jednak przeciwni dowożeniu dzieci do Kraczewic. Od początku roku szkolnego nie posyłali ich do szkoły. We wtorek poprosili o mediację kuratora oświaty. W środę po południu kurator przybył do Kowali i apelował do rodziców, by do czasu rozwiązania sporu zapewnili dzieciom edukację.
- Uchwałę Rady Gminy może uchylić tylko wojewoda - tłumaczył rodzicom Krzysztof Babisz, lubelski kurator oświaty. - W tym konflikcie nie znajdziemy złotego środka, ktoś musi ustąpić. Zależy mi na tym, żeby dzieci chodziły do szkoły. Deklarowaliście, że będą się uczyły, ale tak nie jest. Dzieci przychodzą na 15 minut do szkoły rano, pograją w piłkę i idą do domów. Jeśli nie pobierają nauki, to taka sytuacja podlega surowej karze.
- Kurator nas straszy, a miał mediować. Jest stronniczy! - przerywały mu okrzyki rodziców.
Babisz zapewnił, że oglądał obie szkoły i lepsze warunki dzieci będą miały w Kraczewicach. Te słowa zostały zagłuszone przez śmiech.
- W tym momencie w Kowali nie ma już klas 4-6 - nie ustępował kurator. - I nie oczekujcie ode mnie, że zmienię prawo.
- Nie puścimy naszych dzieci do innej szkoły! U nas nie ma narkotyków, a w mieście są - przekrzykiwali się rodzice. - Dlaczego to my mamy ustąpić? Jakie ustępstwa proponuje burmistrz?
- Możecie zapisać dzieci do miasta, do Poniatowej - mówiła Lilla Stefanek, burmistrz Poniatowej. To nie zadowoliło rodziców i do porozumienia nie doszło. Teraz mieszkańcy Kowali czekają na decyzję wojewody. Jedyne co udało się uzyskać, to powrót dzieci do szkoły. Choć niezupełnie legalny. Bo dzieci uczą emerytowani nauczyciele, którzy nie są nigdzie zatrudnieni.