Łęczyński lekarz zbagatelizował próbę samobójczą siedemnastolatki - uważa prokurator. Akt oskarżenia w tej sprawie trafił do sądu.
- Postępowanie prowadziliśmy ponad rok - mówi Teresa Rojek, prokurator rejonowy we Włodawie. - Przesłuchaliśmy świadków, zgromadziliśmy dokumentację medyczną. 31 maja ubiegłego roku zwróciliśmy się o opinię biegłych z Zakładu Medycyny Sądowej w Białymstoku. Na ich stanowisko czekaliśmy kilka miesięcy.
Biegli uznali, że postępowanie lekarza było nieprawidłowe. Zbyt pochopnie ustalił dawkę i rodzaj leku, poza tym nie zabrał dziewczyny do szpitala. Na dodatek zostawił ją w ośrodku pod opieką ludzi bez kwalifikacji medycznych. Teraz grozi mu do 3 lat więzienia.
- To nie jest tak - tłumaczy Mirosław I., oskarżony pracownik pogotowia w Łęcznej. - Wywiad zrobiłem solidnie. Rozmawiałem z poszkodowaną, z jej koleżankami i z wychowawcą. Wszyscy potwierdzali, że zażyła hydroxyzynę. Kazałem nawet w koszach szukać pustych opakowań po lekach. Nie było żadnych objawów, które by mnie zaniepokoiły. Od 20 lat pracuję jako lekarz, mam doświadczenie, byłem w różnych sytuacjach. W przypadku tej dziewczyny nie zawiniłem. Moim błędem było to, że uwierzyłem.