Lekarze z opolskiego szpitala boją się, że po miesięcznym urlopie nie będą mogli wrócić na swój oddział.
Na ostatniej sesji Rady Powiatu Opolskiego dyrektor SPZOZ w Opolu Lubelskim wniósł o czasowe zaprzestanie działalności oddziału chirurgicznego w tym szpitalu. Chodzi o okres od 15 lipca do 15 sierpnia.
- Czeka nas remont, a poza tym lekarze chcą mieć wtedy urlopy. Robię to na prośbę ordynatora - argumentował dyrektor Karol Stpiczyński. Prośba ta wywołała burzę wśród opolskich radnych. - Jestem zbulwersowany, że zamyka się najważniejszy oddział w SPZOZ. Ten oddział przyjmuje pacjentów z całego powiatu. Czy możemy sobie pozwolić na jego zamknięcie, żeby pomalować ściany? - oburzał się radny Zbigniew Zegarski. Dodał, że lato jest bardzo niebezpiecznym okresem na wsi, bo wtedy są żniwa i dochodzi do wielu wypadków.
Mimo to, większość radnych była za zamknięciem chirurgii.
- Remontu nie było od dziesięciu lat, ale nie na tym polega główny problem. Dowiedzieliśmy się, że po miesiącu dyrektor ma nas wysłać na co najmniej 3 miesiące wolnego za nadgodziny. I co wtedy będzie z oddziałem? - pytał Wieńczysław Kosik, pełniący obowiązki ordynatora oddziału chirurgii. Podkreślił, że oddział nie ma ordynatora, bo jego umowa skończyła się 30 czerwca. - A nie chciałem podpisać nowej na dwa tygodnie, bo taką propozycje złożył mi dyrektor - stwierdził.
- Przecież nie zapłacę im za 3,5 tys. nadgodzin. To jest 1,5 roku wolnego. To jak ja mogę przedstawić wizję szpitala? - bronił się dyrektor Spiczyński. Przyznał, że w szpitalu jest konflikt między dyrektorem a grupą lekarzy.
- Bo my pracujemy cały miesiąc na etacie za 1300 zł, a dyrektor lepiej traktuje lekarzy na kontraktach. Ale my się nie zgadzamy, żeby nas traktował jak pracowników na plantacji bawełny - denerwowała się Jadwiga Szubartowska, przewodnicząca Związku Zawodowego Lekarzy w Opolu Lubelskim.
Teraz konfliktem zajmie się powiatowa komisja zdrowia. Do sprawy wrócimy.