Oficjalne odwołanie Rady Miasta Kraśnik od decyzji wojewody nie dotarło do wojewody w wymaganym czasie. Uniemożliwiło to byłemu radnemu dochodzenie swoich praw. Radni są oburzeni, a do winy nikt się nie przyznaje.
Radny Bieleń pod presją sam zrezygnował z mandatu i tym samym zamknął sobie drogę powrotu. W kwietniu postanowił wszystko odkręcić. Złożył pismo do Rady Miasta, w którym informował o możliwości uchylenia się od skutków swojej wcześniejszej deklaracji. Wtedy radni Kraśnika zaskarżyli do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Lublinie decyzję wojewody o wygaśnięciu mandatu Stanisława Bielenia.
Pismo przewodnie wraz z załącznikami wysłano do WSA za pośrednictwem Urzędu Wojewódzkiego. Jednak do kancelarii wojewody wpłynęły tylko same załączniki. Pismo zostało dostarczone przez nieznaną osobę dwa dni po terminie.
– Ta sprawa jest dla mnie szokująca. To złamanie tajemnicy korespondencji bądź uniemożliwienie odwołania się od decyzji administracyjnej. Podejrzewam, że chodziło o manipulowanie urzędowymi dokumentami – oburza się Tadeusz Członka, przewodniczący Rady Miasta.
Lubelscy urzędnicy nie mają sobie nic do zarzucenia.
– Do nas dostarczono jedynie załączniki, skargę ktoś doniósł dwa dni później. Nie możemy legitymować ludzi, którzy do nas przychodzą i składają pisma w kancelarii – tłumaczy Piotr Kowalczyk, rzecznik wojewody lubelskiego.
Do winy nie poczuwają się również urzędnicy w Kraśniku.
– Od nas dokumenty wyszły w komplecie – zapewnia Daniel Niedziałek, rzecznik prasowy Urzędu Miasta w Kraśniku.
Skutek całego zamieszania był taki, że sąd nie rozpatrzył skargi Rady Miasta na decyzję wojewody. Decyzja sądu jest prawomocna.
– To jest karygodne i bulwersujące – komentuje ten fakt przewodniczący Członka.