W piątek Rosja wprowadza czasowe ograniczenia wwozu owoców i warzyw z Polski. - Będziemy szukać innych miejsc zbytu, choć to bardzo trudne - mówią nasi sadownicy. Zwłaszcza, że niektórzy producenci mają jeszcze po kilkaset ton jabłek z poprzedniego sezonu.
Flasińska dodaje, że teraz firmy i pośrednicy z Rosji, z którymi jej spółka współpracowała, albo nie odbierają telefonów, albo numery są nieaktywne. - Będzie trudno, zwłaszcza, że to się przełoży na sytuację na rynku owoców miękkich. Będziemy szukać zbytu na rynkach zachodnich i w krajach arabskich. Udało nam się dobrze zaplanować i sprzedać wszystkie owoce i nie mamy pełnych magazynów, ale wiem, że są producenci, którzy mają 600-800 ton jabłek z poprzedniego sezonu - dodaje.
Pytana, czy dużo producentów w naszym regionie handlowało jabłkami z Rosją mówi, że nikt się nie chwali takim kontraktami. Zwłaszcza, że banki zanim dadzą kredyt pytają, jaki procent produkcji będzie trafiał do Rosji. Jeśli więcej niż 50 proc., to jest kłopot z uzyskaniem kredytu.
Lubsad to grupa producentów owoców, która zrzesza około 100 udziałowców, producentów owoców. Jednym z nich jest sadownik Piotr Burak z Dziuchowa w gminie Niemce, który przejął sad od teścia Edwarda Klępki.
- Gdybym miał skomentować rosyjskie embargo, to bym powiedział, żeby politycy zostawili nas w spokoju - mówi Edward Klępka, który ćwierć wieku zajmuje się sadownictwem. - Teraz to ja już jestem na emeryturze - dodaje Klępka, który też należy do Lubsadu, a wcześniej działał w Grupie Producentów Owoców w Dziuchowie.
Witold Piekarniak ze Związku Sadowników RP nie widzi na razie alternatywnych kierunków eksportu dla warzyw i owoców objętych rosyjskim embargiem. Jego zdaniem, najbardziej ucierpi rynek jabłek, których do Rosji eksportowaliśmy między 1 mln a 1,2 mln ton. (reda, pap)
Rosyjski szlaban
Wprowadzony zakaz dotyczy m.in. świeżych jabłek, gruszek, wiśni, czereśni, nektaryn, śliwek i wszystkich odmian kapusty (w tym białej, pekińskiej, czerwonej, brukselki, brokułów), kalafiorów.