W ciągu dwóch miesięcy rozstrzygnie się spór o podział pieniędzy na inwestycje sportowe i edukacyjne. Takie deklaracje składają władze województwa. Funduszy ma wystarczyć zarówno na szkoły, jak i aquaparki.
Chodzi o unijne dotacje dla lokalnych samorządów. Pieniądze można przeznaczyć m.in. na remonty szkół i budowę centrów sportowo rekreacyjnych. O sprawie piszemy od lutego, kiedy wybuchła afera wokół podziału pieniędzy.
Powiat rycki, gmina Parczew i Dęblin napisały wnioski o dofinansowanie basenów i osiedlowych stref sportowo-rekreacyjnych. Projekty zostały doskonale ocenione przez ekspertów. Mimo to Zarząd Województwa przesunął je na listę rezerwową. Szanse na uzyskanie pieniędzy spadły niemal do zera. Jednocześnie władze województwa umieściły na głównej liście dziewięć słabiej ocenionych przez ekspertów wniosków.
– Postawiliśmy na zrównoważony rozwój regionu – tłumaczy Grabczuk. – Można budować sale gimnastyczne w szkołach albo luksusowe baseny. Problem w tym, co jest bardziej potrzebne.
Chcieliśmy pomóc biednym gminom, których nie stać na budowę np. sal gimnastycznych. W lokalnych samorządach wybuchła burza. Zainteresowani budową basenów protestowali przeciwko zmianom na liście. Sprawą zajęło się Ministerstwo Rozwoju Regionalnego. Oceniło, że Zarząd Województwa złamał prawo unijne, krajowe oraz wewnętrzne regulacje Regionalnego Programu Operacyjnego. Nowych kryteriów nie zatwierdził Komitet Monitorujący RPO. Nie wiadomo też, czym kierował się zarząd w swoich decyzjach. Marszałek zapewnia, że wszystko jest w porządku. Wspierają go samorządy, których projekty wciągnięto na główną listę. Nie chcą kolejnych zmian.
– Obiekty edukacyjne są ważniejsze od basenów – tłumaczy Tomasz Bany, zastępca burmistrza Ryk. – U nas w jednej ze szkół nie ma normalnych toalet. Dzieci chodzą do kontenerów. Na takie rzeczy powinny być pieniądze.
Do zakończenia sporu samorządy nie mogą podpisać umów na dofinansowanie projektów. Tymczasem niektóre rozstrzygają właśnie przetargi na wykonanie inwestycji.
– Mogą to robić, bo pieniądze się znajdą – zapewnia Grabczuk. – By starczyło dla wszystkich, potrzebujemy 30 – 40 mln zł. Cześć powinniśmy uzyskać z Ministerstwa Rozwoju Regionalnego.
Resztę pieniędzy można przesunąć z innych programów unijnych. Na to jednak musi się zgodzić Komisja Europejska. Decyzja może zapaść dopiero w przyszłym roku. Samorząd nie wyklucza, że wygospodaruje dodatkowe kilkanaście milionów, zmniejszając kwotę dofinansowania poszczególnych projektów o 5 proc. Do tego potrzebna jest jednak zgoda wszystkich gmin.