Największym problemem jest niechęć rodziców do tego, że ich dzieci się uczą – narzekają animatorzy programu dzięki któremu romskie, dzieci będą lepiej wykształcone.
Właśnie rozpoczyna się kolejny rok realizacji „Programu na rzecz społeczności romskiej w Polsce”. Finansuje go Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji wspólnie z resortem edukacji. Celem programu jest edukacja Romów, ale też przeciwdziałanie bezrobociu w tej społeczności czy pomoc materialna. Z badań, które MSWiA przeprowadziło przygotowując program, wynika, że poziom wykształcenia polskich Romów jest bardzo niski. W starszym pokoleniu powszechny jest analfabetyzm. Do szkoły regularnie chodzi tylko 70 proc. romskich dzieci. Często wyjeżdżają one na dłuższy czas z rodzicami, kiedy ci wędrują za pracą i opuszczają całe tygodnie w szkole. Dziewczynki w wieku 13–16 lat są już kandydatkami na żony, a po ślubie rzadko wracają do szkolnej ławki.
Realizacja programu ruszyła w ubiegłym roku. Na Lubelszczyźnie działa dwóch asystentów edukacji romskiej: Tadeusz Winczewski, prezes Stowarzyszenia Romów w Dęblinie i Stefan Doliński, także mieszkaniec Dęblina, Rom działający na rzecz swojej społeczności. W tym mieście żyje obecnie ponad 20 romskich rodzin. Asystenci, wybrani spośród społeczności romskiej, sprawdzają m.in., czy dzieci chodzą do szkoły, jak sobie w niej radzą, jakie mają problemy i w czym należy im pomóc. Asystent często też pośredniczy w kontaktach pomiędzy szkołą a rodzicami dziecka. Ci mają do niego zaufanie, bo jest jednym z nich.
– Największym problemem jest niechęć rodziców do szkoły, do tego, że ich dzieci się uczą. Mówią im „po co się uczysz, przecież inżynierem ani profesorem nie zostaniesz”. Walczymy z tym. Po roku realizacji programu zauważyliśmy, że musimy położyć nacisk przede wszystkim na edukację rodziców. Trudno jest przełamywać stereotypy – mówi Tadeusz Winczewski.
Asystenci muszą przekonać romskie rodziny, że edukacja jest potrzebna. „Program na rzecz społeczności romskiej w Polsce” ma być realizowany przez dziesięć lat.