Być może niebawem znacznie zmaleje l
Jesteśmy na skraju upadku dzięki polskiemu bezprawiu. Dostaliśmy nakaz zapłacenia od zaraz 700 tys. złotych, tytułem należności celnych za trzy lata wstecz! - mówi oburzona Anna Mazur, właścicielka Finexu, największej w woj. lubelskim hurtowni odzieży używanej.
- Chcemy płacić uczciwie należności państwu, ale te podatki nas zrujnują. To nie jest pocieszająca perspektywa dla połowy Polaków, którzy są klientami lumpeksów - twierdzi Ewa Metelska, prezeska Krajowej Izby Gospodarczej Tekstylnych Surowców Wtórnych.
- Nie wyobrażam sobie, żeby ciuchlandii miałoby nie być - mówi Maria M., polonistka. - Tylko dzięki tym sklepom udaje mi się ukryć ubóstwo, na które skazują mnie zarobki w oświacie. Ubieram tu siebie, dzieci i męża.
Uderzy w najbiedniejszych
Szefowie sklepów z tanią odzieżą uważają, że obsługują one biedniejszą część społeczeństwa. - Moi klienci reprezentują chyba wszystkie zawody i wszystkie warstwy społeczne - mówi Kazimiera Wójtowicz, właścicielka sklepu przy ul. Wileńskiej w Lublinie. - Najczęściej przychodzą emeryci i renciści, którzy chyba wyłącznie ubierają się w odzież używaną. Jeśli spojrzeć na frekwencję matek, to pewnie połowa nie tylko lubelskich dzieci nosi kurteczki, ubranka, sukieneczki z tego używanego importu. Ale klientami są pracownice przedszkola, nauczyciele - także szkół średnich i wyższych - służba zdrowia.