Kierowcy tak panicznie wystraszyli się pierwszego w województwie odcinkowego pomiaru prędkości za Łuszczowem w kierunku Łęcznej, że zamiast dozwolonych 90 km/h jadą 50 lub 60 km/h. I na drodze zaczęły się zatory.
Odcinkowy pomiar prędkości w Łuszczowie został uruchomiony w nocy ze środy na czwartek, jako jeden z trzech pierwszych w kraju. – Do końca roku będzie działać 29 takich urządzeń – mówi Adam Jasiński z Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego w Warszawie.
Odcinkowy pomiar prędkości mierzy średnią prędkość przejazdu na odcinku kontrolnym. W przypadku lubelskiego jest to dokładnie 2,9 km. System rejestruje moment wjazdu i wyjazdu samochodu i na tej podstawie oblicza średnią prędkość. Gdy jest zbyt duża, robi zdjęcie, które wraz z mandatem trafia pocztą do właściciela samochodu.
Większość kierowców boi się nowego urządzenia. – Kierowcy gdy widzą tablicę informującą o odcinkowym pomiarze, zdejmują nogę z gazu i ciągną się 50, 60 km/h. Inni kierowcy boją się wyprzedzić takie zawalidrogi. I tak tworzą się zatory, co jest szczególnie dokuczliwe, jak ludzie jadą rano do pracy w Lublinie – mówi Piotr Krzyczka, kierowca z Łęcznej.
– Na tym odcinku nie ma żadnych ograniczeń, można jechać z dozwoloną prędkością 90 km/h – przyznaje Ewa Jachim, naczelnik Wydziału ds. Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym w Lublinie. Na razie nie ma informacji, jak skuteczny jest nowy system odcinkowego pomiaru prędkości w Łuszczowie.
Przypomnijmy także, że od kilku dni aktywny jest także rejestrator przejazdu na czerwonym świetle. Te urządzenie zainstalowano w Anielinie, na pierwszym skrzyżowaniu za „nowym” mostem na Wiśle w kierunku Radomia. Kierowca po przejechaniu tego skrzyżowania na czerwonym świetle otrzyma zdjęcie ze swoim wyczynem oraz mandat od 300 do 500 zł oraz sześć punktów karnych.