Na salę rozpraw wprowadzili ją policjanci, bo lubelska lekarka na swój proces musiała dotrzeć prosto z aresztu.
Kobieta ma wyjątkowo dużo problemów z prawem. We procesie, który ruszył wczoraj, jest oskarżona, że leczyła ludzi, choć nie mogła. Nie figurowała bowiem na liście Okręgowej Izby Lekarskiej wśród osób, które mogą legalnie wykonywać ten zawód.
Mimo to pani doktor wypisywała recepty na refundowane leki, za które potem płacił Narodowy Fundusz Zdrowia. Przez pięć lat wyłożył na to aż 180 tysięcy złotych.
Elżbieta B. wystawiała też zwolnienia lekarskie. A to pociągało za sobą kolejne koszta, czyli wypłacanie zasiłków chorobowych przez ZUS oraz pracodawców - w sumie na kilkanaście tysięcy złotych.
Kobieta przyjmowała pacjentów w prywatnym gabinecie w Krasnymstawie i Lublinie. Leczyła głównie ludzi chorych na nerwice. Na liście lekarzy jednak nie figurowała, bo nie dopełniła formalności.
- Nie miałam pojęcia, że nie mogę wypisywać recept - twierdziła Elżbieta B. przesłuchiwana w prokuraturze. Wczoraj potwierdziła te zeznania.
Podczas procesu lekarka mogłaby odpowiadać z wolnej stopy. Jest jednak zamieszana w aferę związaną z załatwianiem rent w lubelskim oddziale ZUS i została aresztowana wiosną.
- Jej rola polegała na przedkładaniu w ZUS fikcyjnych dokumentacji medycznych, dotyczących przyszłych świadczeniobiorców - informowała wówczas policja. Śledztwo w tej sprawie trwa.
To nie wszystko. W Sądzie Rejonowym w Lublinie toczy się inny proces, w którym lekarka też zasiada na ławie oskarżonych. Prokuratura zarzuciła jej, że powołując się na wpływy w ZUS, obiecała załatwienie renty.
Dostała za to 2 tysiące złotych łapówki. Wczoraj sędzia wyznaczając kolejną rozprawę, musiał uważać, żeby jej termin nie pokrył się z procesem dotyczącym łapówki.
Z działaniami policji w mieszkaniu pani doktor związany jest też kolejny proces, który wkrótce ma ruszyć w Sądzie Rejonowym w Lublinie. Przeszukujący jej mieszkanie policjanci zastali tam Włodzimierza D., pijanego konkubenta Elżbiety B.
Mężczyzna awanturował się, a potem chcąc uniknąć zabrania do izby zatrzymań, obiecywał policjantom pięć tysięcy złotych łapówki.