Ireneusz Król z Rejowca Fabrycznego najpierw miał wielkiego pecha. A potem dużo szczęścia.
- Wracałem z pracy - mówi Król. - Do domu miałem jeszcze kawałek, a natura dała o sobie znać. Skręciłem w bok, tak żeby nikt mnie nie zobaczył. I wpadłem do tej dziury. Poleciałem jakieś 2-2,5 metra w dół.
Mężczyzna zatrzymał się na występie. Był do połowy zanurzony w brudnej, przypominającej ścieki wodzie. - Nie mogłem się wydostać. Krzyczałem - opowiada. - Nikt nie słyszał. Myślałem, że już po mnie.
Pomoc nadeszła dopiero 30 minut po północy. - Zawiadomił nas przechodzień - mówi Wiesław Soczyński z Ochotniczej Straży Pożarnej w Rejowcu. - Pięć minut i byliśmy na miejscu. Jeszcze chwila, a pewnie wyciągalibyśmy trupa. Chłop był cały mokry i przemarznięty. Wpuściliśmy do środka drabinę. Dwumetrowa okazała się za mała. Musieliśmy wziąć większą.
Król miał jeszcze tyle siły, by samemu wspiąć się po szczeblach na powierzchnię. Lekarz z pogotowia chciał zabrać go do szpitala. Król wolał wrócić do domu.
- Dobrze, że ktoś usłyszał jego krzyki - dodaje Soczyński. - I był na tyle odważny, by pójść w te krzaki. Temu mężczyźnie Król zawdzięcza życie.
W Urzędzie Miasta twierdzą, że zbiornik na ścieki po byłej oczyszczalni znajduje się na terenie należącym do Skarbu Państwa. Jakieś 20-25 metrów od głównej drogi. - Teren był ogrodzony drutem kolczastym. Były tablice ostrzegawcze. Co kilka dni musimy montować nowe, bo ktoś je kradnie. Tak samo, jak skradł wieko zabezpieczające znajdujące się tam pojemniki - mówi Anna Szokaluk, z Urzędu Miasta w Rejowcu Fabrycznym. Poza tym rośnie tam wysoki, kurtynowy żywopłot.
Zdaniem urzędniczki Król nie miał żadnego powodu, by tamtędy przechodzić. - Trzeba dużo złej woli, by tam wejść - dodaje Szokaluk. - My w każdym razie nie czujemy się winni. A przypadek tego mężczyzny niech będzie przestrogą dla innych.
Rzecznik wojewody, czyli przedstawiciela Skarbu Państwa w terenie, nie odbierał wczoraj wieczorem telefonu.