Pozrywane dachy, popękane stropy w domach, zniszczone stodoły, brak elektryczności i wody - to skutki wichury, jaka uderzyła w gminę Wysokie.
Trąba powietrzna spustoszyła kilka miejscowości gminy Wysokie w środę po południu.
- To było straszne, w kilka minut wichura zniszczyła mi dom i stodołę. Wszystko mamy zalane - załamuje ręce Mieczysław Marciniak, właściciel domu w Giełczwi Dołach. - Najpierw zrobiło się ciemno, a potem był wielki błysk, bo zerwało linie wysokiego napięcia. Szyby w domu powybijało, dach pozrywało, przemoczyło meble, z wersalki ciekła strumieniem woda.
Pan Mieczysław jeszcze dziś zabezpieczał dach folią. - Najgorsze, że nadal pada i trudno cokolwiek robić - narzeka Marciniak.
- Nigdy tu nie było takiego kataklizmu. Ja byłem w Lublinie, ale ojciec mówił, że czarno się zrobiło, potem zaczęło wyrywać drzewa i wtedy dach odfrunął razem z kablami - opowiada Ryszard Golec z Radomirki. Teraz pan Ryszard nie ma ani prądu, ani wody, bo pompa nie działa. - A najgorsze, że mama jest bardzo chora, od kilku lat nie wstaje z łóżka - wzdycha Golec.
- Takie nieszczęście naszą gminę spotkało - ubolewa Marian Ćwikła z Radomirki. - Drzewa wyrywało z korzeniami, całe pola są pokryte gałęziami. Mój dom na szczęście ominęło.
Usuwanie skutków środowej nawałnicy potrwa kilka miesięcy. W najgorszej sytuacji są ci, których budynki nie były ubezpieczone. Gminę Wysokie stać jedynie na 6 tys. zł pomocy i to tylko dla tych, którym wichura zniszczyła domy. Dziś trwało szacowanie strat.
- W Giełczwi trzy domy są w dużym stopniu uszkodzone, kilkanaście budynków gospodarczych zniszczonych, w Radomirce strat jest dużo więcej - mówi Radosław Maj, pracownik Urzędu Gminy w Wysokiem.