Porucznik Jacek R. z Dęblina przecenił swoje umiejętności lotnicze. Poleciał trudniejszą trasą i uderzył samolotem w górę. Krakowska prokuratura wojskowa oskarżyła go o popełnienie błędu w sztuce pilotażu.
Pilot wyleciał z Dęblina rankiem 12 września ub. roku. Prowadził samolot szkoleniowy An-2P. Po godzinie doleciał do Mielca, a potem wylądował na lotnisku w Aleksandrowicach. Tam zabrał na pokład samolotu ośmiu pasażerów. Byli to piloci zespołu akrobatycznego „Biało-Czerwone Iskry”.
Jacek R. miał rozkaz lecieć nad Beskidami. Postanowił jednak zmienić trasę. Wleciał w przełęcz w Beskidzie Małym. Przy wylocie z kotliny nie potrafił wznieść samolotu. Zderzył się z górą. Na szczęście nikt z pasażerów ani z członków załogi nie odniósł większych obrażeń. Samolot za 380 tys. zł rozbił się doszczętnie.
Eksperci, którzy badali przyczyny wypadku uznali, że doszło do niego, gdyż Jacek R. samowolnie zmienił trasę przelotu. Nie powinien wlatywać do kotliny. Nie miał doświadczenia w lataniu w takich warunkach. Prokuratura oskarżyła go o rozbicie samolotu i stworzenie zagrożenia dla jego załogi i pasażerów. Porucznik nie przyznał się do winy. Jego sprawa trafiła do sądu wojskowego w Lublinie. (er)