Czterech godzin sięgają opóźnienia w ruchu pociągów na trasie Lublin-Warszawa po porannym wypadku w Garwolinie.
Jak ustaliliśmy kierowca ciężarówki wjechał na przejazd, ale zawiesił się na torach i nie mógł ruszyć dalej. Widząc zbliżający się pociąg uciekł z kabiny. Wtedy doszło do zderzenia.
- Nikt nie doznał żadnych obrażeń - informuje Leszek Wielgosz, rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Garwolinie. Uszkodzona została ciężarówka i lokomotywa pospiesznego.
Pociąg tuż przed zderzeniem jechał bardzo wolno. Przejazd w Garwolinie zaliczany jest do najniższej kategorii "D”. A takie przejazdy maszyniści mogą pokonywać z prędkością nie większą, niż 20 km na godzinę.
Pasażerowie feralnego "Chełmianina” dotarli do Warszawy zastępczym pociągiem elektrycznym podstawionym na miejsce wypadku przez spółkę Koleje Mazowieckie. Podróż zakończyli z półgodzinnym opóźnieniem.
O wiele dotkliwiej skutki wypadku odczuli pasażerowie innych pociągów.
- Tory były zablokowane przez pięć godzin - przyznaje Monika Kwiecińska, zastępca dyrektora lubelskiego oddziału spółki PKP Przewozy Regionalne. - Jeden z pociągów został skierowany na objazd przez Stoczek Łukowski i Łuków. Innych nie można było skierować na ten objazd ze względu na parametry torów.
Wiele pociągów utknęło w trasie. Na możliwość dalszego przejazdu czekały na stacjach pośrednich, m.in. w Dęblinie. Największe, bo aż czterogodzinne opóźnienie miał pospieszny "Portowiec” ze Szczecina do Lublina.
W tej chwili ruch pociągów w miejscu wypadku został już przywrócony.
Kierowca TIR-a nie stanie przed sądem. - Całe zdarzenie zakwalifikowaliśmy jako kolizję. Kierowca został pouczony i ukarany mandatem w wysokości 500 złotych - dodaje Wielgosz. (drs)