Seks, przemoc, narkotyki oraz wysadzanie wału – takie miały być ulubione zajęcia wójta Janowca, według jego profilu na portalu społecznościowym Facebook. Tyle że profil został sfałszowany. Kto to zrobił? Wciąż nie wiadomo. Sprawa utknęła w sądzie.
Stamtąd trafiły do sądu z sygnaturą ścigania sprawcy z oskarżenia prywatnego. Mimo że w piśmie do organów ścigania wójt Tadeusz Kocoń wyraźnie zaznaczył, że został zniesławiony nie tylko jako osoba fizyczna, ale też jako urzędujący wójt gminy Janowiec. Dlaczego prokuratura nie wzięła tego pod uwagę?
– Bo do znieważenia musiałoby dojść bezpośrednio podczas pełnienia funkcji publicznej i w związku z wykonywaniem zadań funkcjonariusza publicznego. A w tym przypadku nie dopatrzyliśmy się czegoś takiego – tłumaczy Dariusz Lenard, szef prokuratury rejonowej w Puławach.
Kocoń cierpliwie czekał, aż sprawą zajmie się sąd. Ale choć akta sprawy są tam od trzech miesięcy, nic się z nimi nie dzieje. – Te wszystkie działania są dla mnie niezrozumiałe – denerwuje się wójt Kocoń. – Wygląda na to, że można być bezkarnie opluwanym w Internecie, a odpowiednie służby nie zareagują na to.
Okazało się, że sprawa stanęła w miejscu, bo sędzia referatu, do którego została przesłana poszedł w kwietniu na urlop.
– Pismo z prokuratury wpłynęło do nas 15 marca – mówi Danuta Wolska, prezes Sądu Rejonowego w Puławach. Przyznaje, że przez ten czas akta sprawy przeleżały na półce. A sąd nie wysłał do Koconia pisma z informacją o braku formalnym w postaci 300 zł opłaty. – Nie powinno tak być, to przeoczenie z naszej strony. Po prostu sytuacja kadrowa jest trudna. Mamy nawał spraw karnych, a sędziowie poszli na urlopy wychowawcze – odpowiada Wolska.
Po naszej interwencji sąd wysłał pismo do wójta o uzupełnienie braków formalnych wniosku. Zaznaczył też w aktach, że natychmiast po uiszczeniu opłaty, zwróci się do policji o namierzenie sprawcy zniesławienia. Już wiadomo, że sprawa nie zakończy się jednak szybko. – Na wokandę trafi najwcześniej jesienią – informuje sędzia Wolska.