Prawdopodobnie bezpańskie psy uśmierciły ok. 50 królików niedaleko Wojciechowa - podejrzewają urzędnicy. Przyznają, że tych zwierząt odłowiono w tym miesiącu dużo więcej niż zwykle.
Gospodarze mają nieogrodzoną posesję. Królikarnia znajduje się ok. 50 metrów od domu. Mieszkający tam ludzie boją się o swoje bezpieczeństwo. Zwłaszcza, że w domu są kilkuletnie wnuki, które często bawią się przed domem. - Nie wiemy, co to było za zwierzę. Na błocie znajdowało się dużo śladów łap. Są też odbite na drzwiach do królikarni - mówi pan Jan.
- Zaskakujące jest to, że nie było krwi - dodaje żona gospodarza.
Urzędnicy z gminy przyznają, że spotykają się z taką sytuacją po raz pierwszy. Podejrzewają, że króliki mogły zabić bezpańskie psy. - Tylko przez 24 dni lipca zostało odłowionych siedem psów - wylicza Mariusz Majcher, zastępca wójta gminy Wojciechów. - W poprzednich latach w całym roku mieliśmy 15-20. W tym na pewno będzie dużo więcej.
Zastępca wójta zapewnia, że poszkodowani gospodarze mogą o każdej godzinie zgłaszać niepokojące sygnały. - Dostali od nas prywatny numer telefonu do pana, który zajmuje się odławianiem błąkających się psów - dodaje Majcher.
W pobliżu Wojciechowa działa prywatne zoo, gdzie są m.in. lwy i pumy. Miejsce jest pod kontrolą Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Lublinie. - Żadne ze zwierząt stamtąd nie uciekło - potwierdza lek. wet. Tomasz Brzana, zastępca powiatowego lekarza weterynarii w Lublinie.