Po rocznym śledztwie prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie policjanta, który w Chodlu śmiertelnie postrzelił motocyklistę.
29 lipca w Chodlu zginął 20-letni Marcin Kopeć. Chłopak wjeżdżał motocyklem do tej miejscowości. Na rogatce policjanci ustawili blokadę. Mieli zatrzymywać motocyklistów. Tego dnia w Kraśniku dwaj zamaskowani mężczyźni napadli na hurtownię. Uciekli właśnie na motocyklu.
Prokuratura w uzasadnieniu swej decyzji szczegółowo opisuje, jak jej zdaniem potoczyło się zdarzenie. Marcin nie zatrzymał się przed policjantem i pojechał dalej. Skręcił w kierunku Ratoszyna. Ruszył za nim radiowóz. Motocyklista przejechał kilkaset metrów, poczym zawrócił. Najpierw jechał lewym pasem na wprost radiowozu. Na prawą stronę zjechał dopiero tuz przed policyjnym samochodem. Dojechał do skrzyżowania. Miał przed sobą policjanta. Funkcjonariusz musiał przed nim uskoczyć. Marcin pojechał w kierunku Chodla. Policjant oddał do niego 10 strzałów. Trafił w okolice kręgosłupa. Motocyklista wpadł jeszcze na rowerzystkę. Przewrócił się uderzając o betonowy stopień przy sklepie.
Prokuratura uznała, że policjant miał podstawy do użycia broni.
- Miał obowiązek by udaremnić ucieczkę motocyklisty - mówi Marek Woźniak, zastępca prokuratora okręgowego w Lublinie. - Funkcjonariusz mógł podejrzewać, że brał on udział w napadzie. Ponadto było zagrożone życie policjanta.
er