Jeszcze wczoraj przy kościele sadzono las, z którego wyjdzie nasze wojsko. Dziś w Żyrzynie zamiast 2 maja 2007 będzie 29 września 1939 roku.
- Jestem oficerem łącznikowym - przedstawia się Artur Wydra, uczeń puławskiego technikum chemicznego. - O bitwie pod Dzwola wszystko wiemy.
- Najpierw będę szeregowym w plutonie piechoty. Po zdobyciu wsi i odprowadzeniu niemieckich jeńców szybko się przebiorę i będę sołdatem z NKWD - krzywi się nieco Łukasz Wiak. Krzywi się, bo "ruskim” nikt nie chciał być, ale jak rozkaz, to rozkaz.
- Nasi synowie należą do "Wików”. Mamy mundury, broń, hełmy, wszystko jak należy. Będą efekty pirotechniczne. Będzie głośno - śmieją się. - Żeby wszędzie tak umieli zainteresować młodych, jak nasz ksiądz, to nie byłoby problemu z chuligaństwem - dodają.
- Będziemy nacierać z tamtej strony, od plebanii - wyjaśnia ksiądz Andrzej Mizura. - Natarcie ruszy z lasu, w kierunku Dzwoli, czyli w stronę kaplicy cmentarnej. Dlaczego rekonstruujemy te bitwę? Przez wszystkie lata była przemilczana, bo konfrontacja z Armią Czerwona była nie do pomyślenia. Jest to bardzo dobrze udokumentowany epizod historii II wojny światowej, no i w kontekście sprawy Katynia, gdzie zostali wywiezieni polscy żołnierze ma swoja wymowę.
- We wrześniu poznawaliśmy historię tego wydarzenia, robiliśmy rekonesans w Dzwoli, rozmawialiśmy z historykami - wyjaśnia ksiądz. - Później napisaliśmy scenariusz z konkretnymi scenami i wreszcie zaczęliśmy próby w plenerze i w sali. Wiemy gdzie ruszy natarcie, jak kto ma się zachować, kto zostanie ranny i skąd najlepiej wszystko widać.
Akt pierwszy - pod Dzwolą (pod kaplicą) odpoczywają wojska niemieckie. Tędy przebiega linia demarkacyjna ustalona między Niemcami a Sowietami. Polski zwiad dokonuje rozpoznania. Akt drugi - grupa pułkownika Zieleniewskiego, która chce się przebić na południe i przedostać na Węgry, uderza na Niemców i stacza zwycięska bitwę. Akt trzeci - tragiczny; polskie wojsko otaczają Sowieci. Kapitan Zieleniewski składa broń.