Mieszkańcy są zastraszani i gryzieni przez psy. Boją się wychodzić z domu. Dzieci wożą do szkoły samochodami lub nakazują im chodzić okrężną drogą. Do krwiożerczych bestii nikt się
nie przyznaje.
- Szłam i nawet nie wiem, kiedy obok mnie pojawił się warczący pies. Zaczął mnie szarpać za nogę - wspomina ze strachem inna kobieta.
W Babinie boją się o bezpieczeństwo dzieci. Psy wybiegają na drogę, która prowadzi do szkoły. W sprawę zaangażował się dyrektor podstawówki. - Te psy są poważnym zagrożeniem dla moich uczniów - mówi Janusz Rodak. Poprosił o pomoc policję. - W ferie dzieci będą się bawiły na dworze, więc będą jeszcze bardziej narażone na kontakt z tym groźnym psem lub psami - tłumaczy.
Policja przyznaje, że niejednokrotnie odbierała skargi na groźne zwierzęta. - Po każdym telefonie interweniujemy - zapewnia Jarosław Rogowski, komendant policji w Bełżycach. - W czasie ferii będziemy jeszcze bardziej czujni.
Właściciele podejrzewanych o ataki psów twierdzą, że to nie ich zwierzęta terroryzują mieszkańców Babina. - Moje są raczej łagodne - mówi kobieta. - No, może tylko, jak je na ulice wypuszczę, to trochę straszą mieszkańców. Ale to nie moje gryzą, to te od sąsiadów.
Na sąsiedniej posesji znajduje się dom, w którym właściciele pojawiają się tylko od czasu do czasu. Psy, które tam mieszkają mogą bez problemu przeskoczyć drewniany płot.
- Zwalają winę jeden na drugiego - złości się rolnik z Babina. - A psy, jak gryzły, tak gryzą.