Ma na imię Roland. Zżył się z domownikami tak, że był nawet gościem na ślubie ich najstarszej córki.
Rodzina Tokarzów z podzamojskiej Kolonii Kornelówka przygarnęła przed rokiem małego daniela. Kiedy dzieci znalazły go na polu, był słaby i wychudzony. - Byliśmy pewni, że to sarenka - wspomina Tadeusz Tokarz, rolnik z Kolonii Kornelówka w gminie Sitno. - Podchowaliśmy ją. I wtedy okazało się, że to daniel. Teraz bryka, jak przystało na jelonka. A i rogów czasem użyje.
Nikomu krzywdy dotąd nie zrobił, ale miejscowi zaczęli się bać rogacza. Jedna z mieszkanek powiadomiła o tym policję. - Obawiała się o swoje dzieci - mówi komisarz Joanna Kopeć z zamojskiej policji. - Trzeba było coś z tym fantem zrobić. Postanowiliśmy zorganizować Rolandowi przeprowadzkę.
Rolanda nie chciał przyjąć zamojski Ogród Zoologiczny. - To zwierzę żyjące na wolności. Czułby się źle, gdyby zamknięto go w klatce - tłumaczy tę decyzję Jadwiga Kniaź z zamojskiego zoo.
Wreszcie, dzięki pomocy myśliwych, nowy dom dla jelonka znalazł się w gospodarstwie hodowlanym pod Hrubieszowem. - U mnie żadna krzywda mu się nie stanie. Będzie miał jak u Pana Boga za piecem - obiecuje Józef Wojczuk z Dziekanowa, który na hektarach łąk prowadzi hodowlę zwierząt. - Pobryka sobie w towarzystwie setki moich danieli. Znajdę mu też jakąś sympatyczną sarenkę do pary. Niech się rozmnażają.
W piątek pracownik Wojczuka przyjechał do Kornelówki po Rolanda. - Dziewczynki i żona to z domu uciekły, żeby nie widzieć, jak go zabierają - smuci się Tokarz. - Przywiązały się do niego. Bawiły się z nim, jak z dzieckiem. Przewracały, głaskały, a on je lizał.
Gospodarz przyznaje, że też będzie tęsknił za danielem. - Z legowiska w stodole co dzień rano przychodził do sieni, do domu zaglądał. Smutno, że wyjeżdża, ale tam mu pewnie będzie lepiej - dodaje.
W nagrodę za dobre sprawowanie Roland dostał czerwoną wstążeczkę. - To pamiątka po ślubie mojej córki, na który Roland też był zaproszony - mówi T. Tokarz.
(jaś)