Teoretycznie mieszkają w mieście, ale błocko pod oknami mają wiejskie. Właściciele pół setki domów chcą się administracyjnie odłączyć od Kraśnika i uciec... za granicę. Do Dzierzkowic.
Tereny, na których mieszkają niezadowoleni ludzie, zostały włączone do Kraśnika 35 lat temu. Wcześniej była to wieś Kolonia Wyżnianka Górna. Ulica Graniczna jest tylko trochę krótsza od najdłuższej kraśnickiej ulicy Urzędowskiej i ponad 70 procent jej nawierzchni nie jest wyasfaltowane.
- Owszem, miasto to stąd widać ale mieszkamy gorzej niż nasi sąsiedzi z gminy Dzierzkowice - irytują się mieszkańcy ulicy Granicznej. I już głośno mówią o odłączeniu się od miasta.
- Często spoglądam przez okna i widzę jak władze sąsiedniej gminy coraz więcej dróg pokrywają asfaltem. Rolnicy nawet dojazdy do swoich pól mają tak utwardzone. A my co, od 35 lat na to czekamy - wylicza Stanisław Rudnicki, mieszkaniec Granicznej.
Mieszkańców okropnie zdenerwowało to, że radni wyrzucili z tegorocznego budżetu wyasfaltowanie ich odcinka ulicy. Miasto będzie kontynuowało rozpoczętą kilka lat temu budowę nawierzchni Granicznej, ale z drugiego końca czyli od ulicy Wyspiańskiego.
- Tam jest mniej zwarta zabudowa, nie wykupiono wszystkich gruntów i nie ma jeszcze najważniejszego - kanalizacji. Tymczasem nasz odcinek jest najlepiej przygotowanym fragmentem, tu już nic nie trzeba, bo wszystko przez te lata sami zrobiliśmy. Założyliśmy wodociąg, kanalizację, linię telefoniczną, gazociąg - wylicza Wiesław Bieleń z Granicznej.
- Nie pozostaje nam nic innego jak przestać płacić podatki, zmienić nazwę ulicy na "Błotna” i przenieść się formalnie do sąsiednich Dzierzkowic. Tamten wójt jest drogowcem, w przyszłym roku byłby tutaj już piękny, równiutki asfalt - dodaje Rudnicki.
Na dodatek ludzie z Granicznej uważają, że ich problemy mają podłoże polityczne. Przy tym odcinku ulicy ma dom Ireneusz Owczarski, były przewodniczący Rady Miasta w Kraśniku, bliski współpracownik burmistrza Piotra Czubińskiego. A budżet uchwalali jego przeciwnicy.
Jednak mający większość w radzie radni z klubów: SLD, Twoje Miasto i niezrzeszeni zaprzeczają. - Ani razu ten argument nie padł podczas rozmów o budżecie. Według nas logiczne byłoby kontynuowanie budowy Granicznej od miejsca, gdzie prace zakończono. Gdyby przychylić się do woli mieszkańców, Graniczna z jednego końca by miała asfalt i z drugiego, a w środku ziemia i żużel - wyjaśnia Piotr Iwan, radny niezrzeszony.
Według uchwalonego budżetu asfalt na kolejnym fragmencie Granicznej pojawi się do 2008 roku. Potem dopiero położony zostanie na części, o którą walczą mieszkańcy grożący rokoszem.