Czteroletnia Julia bawiła się na dmuchanej zjeżdżalni – złamała rękę. 14-letnia Magda kosiła trawę, przez nieuwagę niemal straciła dłoń. Takie i jeszcze gorsze wypadki przytrafiały się dzieciom tego lata.
– Najwięcej jest pacjentów, którzy są uczestnikami wypadków komunikacyjnych. Upadli z roweru, mieli wypadek samochodowy – mówi Agnieszka Osińska, rzecznik DSK.
Na szczęście, w porównaniu z ubiegłymi wakacjami mniej było wypadków drastycznych.
– Dzieci często w wakacje pomagają rodzicom w pracy na roli. Nie było ofiar ciężkiego sprzętu rolniczego. Obeszło się bez amputacji rak czy nóg. W ubiegłym roku było bardzo dużo zmiażdżeń dłoni – mówi prof. Jerzy Osemlak, kierownik Kliniki Chirurgii i Traumatologii Dziecięcej w DSK. – Może to świadczyć o tym, że albo rodzice używają bezpieczniejszych maszyn, albo bardziej uważali na dzieci.
Zmniejszeniu liczby wypadków na pewno pomogły apele policji. – Zorganizowaliśmy dwie akcje profilaktyczne z udziałem policjantów – dodaje Osińska. – Po nich zauważyliśmy poprawę.
Więcej, niestety, jest urazów spowodowanych kosiarkami. – Chciałam pomóc sąsiadce i skosić jej trawnik. W pewnym momencie kosiarka zapchała się trawą, chciałam podwyższyć kółka i niefortunnie włożyłam rękę w wirujące ostrza. Na szczęście, nic bardzo poważnego się nie stało. Kości i ścięgna są całe – mówi 14-letnia Magda, mieszkanka okolic Świdnika, która leży w DSK i ma zabandażowaną całą lewą rękę aż do łokcia.
Na tym samym oddziale leży czteroletnia Julia, która miała pecha na zjeżdżalni.
– Córka bawiła się na zjeżdżalni nad Jeziorem Białym. Inne dziecko w nią uderzyło, Julka ma poważnie złamaną rękę. Już drugi tydzień nie rusza się z łóżka z wyciągiem – mówi mama dziewczynki.
Wakacje się kończą, ale lekarze przewidują, że to nie koniec wypadków. Będą wykopki, a wtedy dzieci często pomagają rodzicom.