Mieszkańcy Milejowa od dwóch miesięcy nie mają ciepłej wody. - Zmywamy, pierzemy i myjemy się w zimnej - twierdzą.
- Mimo że mamy już XXI wiek, a loty w kosmos stały się codziennością, my żyjemy jak za króla Ćwieczka - skarży się Ryszard Skibiński, lokator domu z ul. Topolowej w Milejowie.
Kłopoty zaczęły się na początku maja. Przed blokiem pana Ryszarda pojawiło się ogłoszenie: "Z przyczyn technicznych do odwołania nastąpi przerwa w dostawach ciepłej wody”. Taka sytuacja trwa do dziś.
- Niedawno ciepła woda znowu płynęła z kranów, ale tylko przez kilka dni. Potem wszystko wróciło do normy - mówi Skibiński. - Istnieje groźba, że zostaniemy też pozbawieni centralnego ogrzewania. Jak tak dalej pójdzie, to ludzie z innych regionów Polski, a może i całej Europy, będą do nas przyjeżdżali, żeby popatrzeć na ten skansen cywilizacji - twierdzi.
Przedstawiciele Milejowskiej Spółdzielni Lokatorsko-Własnościowej oraz władze gminy przyznają, że sytuacja jest patowa. - Z tego, co wiemy, to dostarczyciel ciepłej wody - Zakłady Przetwórstwa Owocowo-Warzywnego Fructo-Maj, mają poważne kłopoty finansowe - tłumaczy Stanisław Miszczuk, wiceprezes spółdzielni mieszkaniowej. I nie ukrywa, że spółdzielnia liczy na pomoc gminy.
- A co my możemy zrobić? - pyta Tomasz Sury, wójt Milejowa. - Spółka Fructo-Maj faktycznie jest w trudnej sytuacji. Prawdopodobnie będzie miała nowego właściciela. Dokąd problemy wewnętrzne zakładów nie zostaną rozwiązane, nic nie wskóramy - wyjaśnia.
Wójt zapewnia, ze rozumie sytuację mieszkańców Milejowa. - Jedziemy przecież na tym samym wózku. Ciepłej wody nie ma też w Urzędzie Gminy, w banku, szkołach. Trzeba czekać - mówi. I radzi, by o interes mieszkańców Topolowej zadbała spółdzielnia lokatorsko-własnościowa. - Pewnym rozwiązaniem byłyby na przykład kotły węglowe w piwnicach bloków - uważa.
Problem w tym, że to kosztowna inwestycja, do której musieliby dołożyć sami lokatorzy.
Z władzami zakładów Fructo-Maj nie udało nam się wczoraj skontaktować. Do sprawy wrócimy w następnym tygodniu.